To na szybko zalegle podsumowanie, bez owijania, Pantery sluchalo sie ok pod pewnymi wzgledami jedynie (byla szybkosc, separacja wsrod jazgotu), jednak GS-y nie wyprodukowaly tu magicznie dodatkowego miecha i nie przyciemnily prezentacji, czy tez, nie stepily gory pasma, a to by sie zdecydowanie przydalo aby bylo relaksacyjnie i nie tak dosadnie ostro, generalnie slabo.
Wspomniane nagranie wyraznie odbiega od dobrej sredniej, mimo ze krwi z uszu nie bylo, nie znalazlem w tym wiekszej satysfakcji (rozjasnienie bylo zwyczajnie irytujace na dluzsza mete), znacznie lepiej bylo ze Slayerem na Diabolus in Musica (od razu slychac ze za dzwiek odpowiadal tutaj Rick Rubin), chociaz tez nie tak klubowo, jak zapewne chcialby Roland (stales sie moim punktem odniesienia w pewnych opisach, hehe).
Tutaj przydaly by sie moim zdaniem Denony D2000, na 100% by zalaly cale brzmienie swoim olejem i bylo by w sam raz. Dodam jeszcze, ze duzo gorzej od GS-ow na tych nagraniach wypadly CAL!, slabiej pokazywaly przestrzen w nagraniach (dodajac takie pudelkowate echo) i jazgotliwiej podkreslaly \'antyorganiczna\' gore (ktora na tych plytach juz jest i tak mocno wyeksponowana).
Zupelnie inaczej to wygladalo, kiedy siegnalem po albumy, ktore byly poprawniej (chociaz nie koniecznie wzorcowo) zrealizowane, kolejno przelecialem Tomahawk (Tomahawk, Mit Gas), Mastodon (Blood Mountain), Meshuggah (Obzen), Peeping Tom, Rammstein (od A do Z), Pelican, The Perfect Circle… Tutaj dzwiek byl idealnie wywazony, walniecie na basie (jak na kawalkach Tomahawk; Flashback czy 101 North) fenomenalnie przyjemne masowalo swa zwartoscia jak i objetoscia, potega, bez najmniejszego spowalniania, swidrujacy glos Pattona byl wrecz przyjemny, gora bowiem nie wpadala w metalicznosc ani troche i mimo jej silnej ekspozycji nie draznila uszu w zadnym momencie, bo bylo bardzo muzykalnie i spojnie.
Wejsciowe zejscie (he he) basu na The Package z albumu Perfect Circle - Thirteenth Step, jest powalajace (kiedy juz bardziej czuc wibracje powietrza niz je slychac) swa glebia, czernia, soczystoscia i rozlegloscia, chociaz tutaj mozna by wytknac GS-om, ze nieco przesadzaja ;’)))
Ja naprawde lubie GS-y w ciezkim lojeniu, chociaz nie do kazdej realizacji, przy czym, te slabsze, jesli ich niedomaganie polega jedynie na pewnej kompresji przestrzennej, i nie sa rozjasnione (chociaz moga byc od biedy wychudzone), to Grado im nawet pomoga (dodadza separacji, tchna troche powietrza, zycia), jesli sa skopane inaczej, wowczas absolutnie nie bedzie to dobre polaczenie (chyba, ze reszta toru pomoze), i wlasnie wspomniane Denony (lub inne zamienniki) naprawia powyzsze duzo, duzo lepiej, tyle tylko, ze na ‘zdrowych’, nagraniach wypadna moim zdaniem mniej wiarygodnie (dzwiek bedzie bowiem znieksztalcony w druga strone, zgina detale i bezposredniosc, a nastanie mrok, duchota i przebasowienie, ja tak nie lubie) od GS-ow, a ja takiej muzy (z rozwazanego tu nurtu) mam zdecydowanie wiecej (gdzies w stosunku 5:1) niz tej zmarnowanej przez dzwiekowcow. Z tego samego co GS-y powodu, uwazam, ze wygrzane CAL! tez odpadaja, kiedy nastanie koniecznosc lagodzenia nienaturalnie rozjasnionej gory pasma czy tez brakow na basie.
Musze wspomniec jeszcze, ze sluchalem bezposrednio z kompa, brzmienie iMaca chociaz zawsze czyste i rowne, nie dodaje od siebie ani grama tej muzykalnosci jaka mialem z Rudistora RPX-33 i wlasciwego odtwarzacza w miejsce cd-romu, tak wiec to tez pewnie mialo jakis wplyw na odbior.
Ps. Jeszcze jedno, Music Kyoto Jazz, tutaj ciekawa sprawa, nagranie jest duzo milsze dla ucha kiedy zrzucilem je na komputer do AAC niz bezposrednio z plyty, to samo mialem z Pantera, ta stala sie nagle calkiem znosna choc nadal daleka od idealu.
Choc skupilem sie tylko na gatunku \'okolometalowym\' to powyzsze odnosi sie do kazdego rodzaju muzyki, elektroniku, klsayki, jazzu...