Dotarła. Jest sprawna, ale prawa lampa wymaga kombinowania z jej posadowieniem, żeby nie było brumu, ale to mi wygląda na jakieś sprzężenie drogą radiową, np. przez obudowę. Z tym bywają hece, sam takie miałem w przypadku metalowych obudów. Odpowiednie jej podłączenie to sprawa kluczowa, najlepiej w jednym punkcie, ale trzeba znaleźć optymalny, czy masa słuchawek, czy RCA, czy może kolejne odejście od głównej masy? Nie ważne, nie o tym ma być.
O dźwięku będzie krótko, bo krótko byłem w Krakowie, i raczej przekieruję wzmacniacz dalej. Lampki to jakieś RCA, nie wiem jaki typ, a nie mam już jak sprawdzić.
Najprościej rzecz ujmując gra ciepło ze słodką średnicą i basem rysowanym cienką kreską. Przestrzeń jest zasadniczo przed słuchaczem, niezbyt wysoka, ale naturalnie zanikająca wszerz i na wysokość. Głębia nieszczególna, przez co plany są dość blisko siebie. Sopran ma tę samą właściwość co w poprzednim egzemplarzu jakiego słuchałem, jest jakiś taki rozciapany na proszek, albo jak na zdjęciu z nieustawionym fokusem. W sumie to gra spójnie, przyjemnie. Elaine Elias zabrzmiała młodo i zalotnie jak nigdy dotąd, Dęciaki są lekko pluszowe, ale przyjemne, zebrane w takie dźwiękowe chmurki, nie tak rozpływające się jak w "naturze", ale jest to fajne. Ogólnie wzmacniacz jest jak poźnojesienny wieczór przy kominku, w wełnianych kapciach i z kubkiem grzańca w dłoni. Między kominkiem a panem leży sobie obojętnie złoty labrador i przewraca oczami, jest ciepło, jest miło i przytulnie, nic nie zakłóca błogiej i rozleniwionej atmosfery, brakuje tylko delikatnego zapachu trzaskających szczap i grzanego wina, czyli jakiejś takiej szlachetności i zanurzenia w atmosferze nagrania.
Skutkiem takiej prezentacji była totalna wywrotka na "Who are you?" Body Count. Gitarowy hard core w wydaniu afroamerykańskim spowodował, iż wzmacniacz się zwyczajnie pogubił, a słodycz średnicy okazała się niewystarczającym środkiem zastępczym. Te gitary potrafią zagrać bogatszą barwą na bardziej przejrzystym wzmacniaczu.
Klasa sprzętu - mam możliwość porównania do mojego ewoluującego DIY i do dziurki modyfikowanego Technicsa SL-PS40. Tę ostatnią niektórzy koledzy znają. Różnica - gra chłodniej (Moonlight też), z większą przestrzenią i większą przejrzystością. Producent soków Fortuna nazywa to "bez dodatku cukru", słodycz naturalna, jeśli występuje. Całościowo oceniłbym tę dziurkę za lepszą, ale niekoniecznie bardziej ciekawą. SOHA II w tym wydaniu może się wpasować w czyjeś potrzeby i gusta, ale w kwestiach realizmu, zanurzenia w dźwięku i przekonania o realności tego co słychać, jest jeszcze nad czym popracować, i nie jestem przekonany, czy samo żonglowanie elementami wystarczy.
Moją opinię należy traktować jako pobieżną, wzmacniacz podpinałem kablami Conducfil SPEAKFIL 8896, wtyki NYS-373, sprzęt referencyjny to DIY - wzmacniacz słuchawkowy i DAC, plus własne modyfikacje Technicsa - także jako transportu. Przewód optyczny Beresford TC-3618.