szwagiero mnie pytał o HD25-1 w innym wątku, więc zamieszczam pobieżny opis tutaj:
Sennheiser HD25-1 II to słuchawki raczej wyrównane w paśmie. Mają lekko podbity średni bas i naturalnie opadającą górę. Ogólnie są nieco jaśniejsze od DT150, żywiołowe, z barwną i dobrze zaznaczoną średnicą. Gdyby firma Grado spróbowała zrobić słuchawki zamknięte, pewnie wyszłoby im coś koło HD25-1. Tyle, że te słuchawki dziedziczą też pewne dobre cechy Sennheisera - solidny bas, ciepłą średnicę i sopran, któremu agresja i sybilacja są obce. Jak to już bywało w przypadku słuchawek różnych marek z dopiskiem "professional" bądź "pro", także w tych słuchawkach dostajemy sporą dawkę rzetelnego, realnego przekazu. Scena jest nieszczególnie wielka, zwłaszcza w głąb, ale w miarę trójwymiarowa i poukładana. Nie wymagajmy tu cudów - to są słuchawki zamknięte i nie są to Ultrasone Edition 9. W stosunku do Sony MDR-7509HD grają mniej w głąb, ale szerzej. Nie ma żadnych pogłosów ani innych oznak przypominających nam, że to słuchawki zamknięte. Być może bas jest coś w guście słuchawek zamkniętych no i sam fakt izolacji. Tyle że dostajemy w komplecie nakładki welurowe, oprócz tych ze sztucznej skóry. Ich założenie powoduje, iż najwyższa średnica się całkowicie odsłania, nawet kosztem schowania tej co najmniej nie podbitej góry, no i bas się wypłaszcza w paśmie. Izolacja maleje, wygoda rośnie.
Słuchawki te jest łatwo napędzić przyzwoitym grajkiem przenośnym. Nie zapewni on oczywiście takiej kontroli jak wzmacniacz słuchawkowy, ale i tak da się tego z powodzeniem słuchać. 70 ohm to raptem 10 ohm więcej niż mają przenośne Koss Porta Pro. Rzeczywiście, względem Sennheiserów PX100 lub KPP trzeba podskoczyć na playerze o 1-2 kreski, żeby osiągnąć tę samą głośność. W praktyce jednak daje się więcej, gdyż dźwięk jest na wyższej półce jakościowej niż z typowych nauszników przenośnych, i bardziej chce się go chłonąć. W kwestii barwy dźwięku player przenośny może dogodzić tym słuchawkom, jeśli dobrze dobrany, w kwestii dynamiki, tempa i przestrzenności - mój obecnie "referencyjny" iRiver e10 nie daje rady doścignąć nawet dziurki w Technicsie. Ktoś jednak może woleć taką romantycznie intymną prezentację, na niewielkiej przestrzeni i bez wyraźnego rysowania źródeł dźwięku. Zresztą, identyczna sytuacja jest nawet z PX100, gdyby je dopiąć do wzmacniacza i zobaczyć, jak mogą zagrać.