T1
Jak dobrze wiecie słuchawkowcem nie jestem ale coś tam już udało mi się posłuchać. Nigdy nie były to wielogodzinne odsłuchy ponieważ w sens opierania się tylko na odsłuchach długodystansowych po prostu nie wierzę. Słuchawki, kolumny albo ..... ognista brunetka podobają się albo nie podobają od startu. Z brzydkiego maszkarona, nawet po roku wpatrywania się i zmiany sukienek, takiej panienki jak Monisia Bellucci się nie zrobi i koniec. Można stawać na rzęsach ale się nie zrobi !
Ileż się tutaj naczytałem ochów i achów, cmokania i mlaskania. Potem okazywało się, że po pewnym czasie ten, który pisał te ochy i achy zmieniał zdanie i dany model słuchawek z piedestału spadał i to "twarzą na pysk". Tych różnych słuchawek i różnych lotów oraz różnych dziurek się już trochę w moim przypadku przewinęło. No chyba już z naście par i podobną "ilość dziurek". Może to dla niektórych nie jest dużo ale dźwięk pozostaje dźwiękiem niezależnie czy dotyczy słuchawek czy też kolumn. Tych ostatnich mam już sporo odsłuchanych na koncie i chyba już wiem co mi się podoba a co nie.
I tak po przebrnięciu tych wielu postów i wielu "ochów" i "achów" w końcu udało mi się usłyszeć słuchawki po odsłuchu których mogę powiedzieć, że nie mam się do czego doczepić i grają naprawdę bardzo fajnie. Oczywiście myślę tutaj o Beyerdynamic T1.
Beyerdynamic T1 to pierwsze słuchawki po odsłuchu których było mi zwyczajnie żal, że ich właściciel (chrees !, czapka jest do odbioru ! ) zabiera je ze sobą do domu. Nie słuchałem T1 długo ale pierwszy raz pomyślałem, że byłoby fajnie gdyby zostały u mnie dłużej. GS-1000, PS-1000 jakieś Dennony i inne Pioneery miałem ochotę od razu potraktować "z buta". Nie chce mi się już pisać co myślę na temat tych nauszników bo mnie ich właściciele żywcem poćwiartują, resztki spalą a prochy wyrzucą do pobliskiego ścieku.
Wracając do T1. To co pierwsze rzuca się w oczy to to, .........że to porządnie i elegancko zrobiony produkt. Wartość postrzegana jest wysoka. Dodatkowo, T1 dostarczane są w eleganckim, metalowym pudle. Ktoś zapyta - i co z tego ?. Ano to, że jak się wydaje kilka kawałków polskich złotych to coś "flagowego" ma być porządne a nie, za przeproszeniem, zasmarkane, w kartoniku po butach i przebarwiającą się obudową. Oczywiście dobrze wiecie do jakich słuchawek "piję".
Dźwięk. Dla mnie T1 to słuchawki przede wszystkim z równym pasmem. Nie wiem czy potwierdzą to jakieś wykresy ale dokładnie takie miałem spostrzeżenie.
Nie słyszałem jakiegoś preferowania danego zakresu lub odchudzenia innego. W PS-1000 narzucał się bas, w GS-1000 słyszałem dołek na średnicy w wypadku T1 nie występowało nic takiego. Grało ciekawie, z plastycznym wokalem, z dobrze kontrolowanym basem, bez sztucznie rozdmuchanej przestrzeni. Bimbajki i audiofilskie cyknięcia pojawiały się wtedy kiedy miały się pojawić i nie dominowały w przekazie muzycznym. Trochę sprzeczaliśmy się z Lanem przy porównywaniu z CAL-ami, że niby te drugie mają więcej ekspresji ale dosyć szybko okazało się, że to sztuczne napompowanie zakresów CALi powoduje takie wrażenie. W niektórych momentach, szczególnie przy porównywaniu basu wydawało się , że CAL-e (te modowane i niemodowane) grają w porównaniu do T1 zwyczajnie dyskotekowo - z wygarem ale bez klasy. To pierwszy raz kiedy usłyszałem tak dużą różnicę między słuchawkami za 200 zł a tymi najwyższych lotów bo np. gdyby ktoś zaproponował mi wymianę 1:1 taniutkich CAL na PS-1000 to chwilę bym się zastanowił. Jasne, że bym się zamienił ale dopiero po zastanowieniu :-) Tak czy inaczej "ekspresja" jest dla mnie w przypadku T1 zupełnie satysfakcjonująca i słucha się ich z prawdziwą przyjemnością.
W mojej opini T1 przypominają trochę dźwiękiem lutkowe kolumny Tannoya z głośnikiem Dualconcentic. Trochę brakuje mi tąpnięcia i masy basu ale i tak dźwięk jest świetny i w mojej opinii Beyerdynamic T1 warte są tych pieniędzy, które trzeba za nie zapłacić.
Sorry za styl, ew. byki i literówki