Jak już się przełamałem i pierwszy post poszedł wypadało by się przywitać i i coś napisać o własnym systemie odsłuchowym co mniejszym czynie:)
Gra u mnie CEC TL51XR - Nordost Spellbinder - Cayin HA-1A - Sony MDR SA500. Wzmacniacz i CD podłączone do sieci Vincentem. Słuchawki zakupione od forumowicza Mogosa rekablowane przewodem mikrofonowym Belden. W wzmacniaczu siedzą lampy :
- zamiast ECC82 jest 6189W Amperex\'a;
- zamiast ECC83 jest JAN-5751 Philips\'a ECG;
- zamiast oryginalnych EL84 są dwie 6P14P-EB (special version EL84)
Wzmacniacz również zakupiony używany.
Do wzmacniacza oprócz Sony podpinałem również CAL! nierekablowane oraz Shennheiser 650.
Wzmacniacz pełnię swoich możliwości pokazuje po około godzinie grania - wcześniej najbardziej kuleje przestrzeń. Do Sony ustawiony jest w trybie ultralinear - oddaje on wtedy cieplejszy dźwięk co bardzo dobrze służy tym słuchawką . Zacznijmy od przestrzeni. Bardzo dużo zależy od realizacji płyty (lubię elektronikę a tu dobrze zrobione pod tym kątem płyty są niestety rzadkością). Dźwięk okupuje wnętrze głowy oraz jej okolice w promieniu 10-15cm. Słuchacz jest umieszczony w środku. Na początku czułem się przytłoczony tego typu realizacją i nie mogłem się odnaleźć w tym chaosie. Trzeba poświęcić troche czasu na ogarnięcie atakujących z każdej strony dźwięków. Jednak gdy nauczyłem się słuchać odbiór zmienił się diametralnie. Słuchawki potrafią całkowicie zniknąć z głowy - czasami razem z nią :))) Często podczas dłuższych odsłuchów w pewnej chwili nad szyją znajdował się grający sobie zespół złożony z dobrze zlokalizowanych w przestrzeni poszczególnych instrumentów. Miejsce ich grania nie ma za dużo wspólnego z założonymi na głowę słuchawkami - całkowicie się od nich odrywają. W przypadku klasycznych składów rockowych bas gra z okolic lewej skroni (kilka cm na zewnątrz), wokalista śpiewa sobie w czole, gitara solowa gdzieś w okolicy centrum, rytmiczna okolice skroni prawej a perkusja bije zza potylicy. Wrażenie naprawdę niesamowite. Jeszcze lepiej to słychać z płyty 39/89 L.U.C/ Zrozumieć Polskę. Jest to swoiste słuchowisko składające się z archiwalnych przemówień polityków Polskich z lat 39-89 zmiksowanych z żywymi instrumentami (skrzypce, wiolonczela, altówka, dęte, gitary) oraz skreczami. Instrumenty okupują dobrze zdefiniowane miejsca w przestrzeni 3D przemówienia natomiast są "wyświetlane" na płaskim ekranie w środku (acz nie zawsze) głowy. Przestrzeń nie jest olbrzymia ale w swoich ograniczonych rozmiarach bardzo dobrze zrealizowana. Poszczególne źródła mają dużo powietrza oddzielającego je od reszty. Jednak nie można mówić o pełnej holografii – nie uświadczymy 3D obrazów poszczególnych instrumentów. Cóż, musi być coś co odróżnia najlepsze źródła i interkonekty od sprzętu za kilka tysięcy i kilkaset zł.
Cały system nawet pomimo ustawienia wzmacniacza w ciemniejszym trybie jest po jasnej stronie mocy. Jednak jest to bardzo delikatne odejście od neutralności. Podstawa basowa jest bardzo szybka i dobrze kontrolowana - głowa potrafi zdrowo zadrżeć. Dźwięk schodzi bardzo nisko lecz nie jest on idealnie wypełniony. Dzięki bardzo dobrej dynamice bas bardzo sprawnie narzuca rytm i noga sama zaczyna tupać (gdy jest taka potrzeba). Wysokie tony brzmią bardzo prawdziwie. Nie mam miejsca na sztuczne zaokrąglanie i umilanie wszystkiego. Blachy i trąbki potrafią mocno zakuć w uszy – ale dokładnie tak jest w rzeczywistości. Jednak dzieje się tak gdy taki był pierwotny zamysł. Wysokie tony mogą być mięciutkie, perliste i miłe dla ucha gdy tak zostały zagrane. Potrafią zabrać nas w podróż pełną delikatnych uniesień aby za chwile strącić w objęcia ostrych jak igły i maltretujących głowę dźwięków. Szybkość słuchawek bardzo pomaga w tych zabiegach. Średnica bardzo dobrze komponuje się z pozostałymi zakresami. Głosy ludzkie są pełne, zróżnicowane i bez problemu oddają nastrój utworu. W ich skład wchodzi cała gama westchnień, oddechów, drgań i innych dodatków. Nie wychodzą one jednak przed szereg i tylko doskonale „doprawiają” właściwą treść. Jednak gdy skoncentrujemy się na tym zakresie coś zaczyna psuć ten sielankowy obraz. Głoś wydaje się delikatnie zmodulowany, pokryty jakimś pyłkiem. Cały czas słychać śpiew żywego człowieka w środku głowy ale nie ma on tej absolutnej czystości. Zauważalne jest to gdy rozłożymy dźwięk na czynniki pierwsze ale niestety jest.
Poszczególne zakresy bardzo dobrze z sobą współgrają tworząc słuchowisko z prawdziwego zdarzenia. Nie udało mi się namierzyć żadnego podbicia któregoś pasma. Nie znaczy to że takowe nie występuje jednak bez odpowiedniego systemu odniesienia nie znalazłem nic takiego. Cały przekaz jest definiowany przez ponadprzeciętną dynamikę, szybkość i detaliczność. Dźwięki pojawiają się niczym błyskawice na niebie – szkoda że bas nie ma mocy grzmotu . W przypadku nagrań żywej muzyki mamy prawdziwe wrażenia obcowania z nią. Gdy szukam dziur znajduje takie – brak holografii przestrzeni, pewne braki w masie/objętości basu. Postaram się to tak zobrazować: Wyobraźmy sobie obiekt o masie tony i objętości metra sześciennego. To jest prawidłowy bas. U mnie ta tona ma objętość mniejszą o jakieś 20%. Ma na to na pewno wpływ wspomniana już szybkość i dynamika ale mam nadzieje że zmiana interkonektu też pomoże. Szczegóły i detale po osłuchaniu zajmują swoje miejsce, ale cały czas są wyraźnym elementem całość. Z tego powodu wszelkie błędy realizatorskie, gorszej jakości sample itp. bardzo mocno dają o sobie znać i potrafią popsuć przyjemność z słuchania utworu. Muzyka nie jest sztucznie umilana i jeżeli nie było takiego zamiaru dźwięki nie porywają nas do bajkowej krainy. Bliżej mu do samochodu wyścigowego niż do limuzyny. W sumie jest to bardzo trafne porównanie – obydwa typy pojazdów nie mają wyraźnych wad technicznych i prezentują na tle cywilnych konstrukcji ponadprzeciętny poziom wykonania i przyciągają wzrok. Tak samo przy tym dźwięku wszystkie składowe są na bardzo wysokim poziomie ale jako całość nakierowane na określony typ prezentacji. U mnie jest to dynamika, szybkość, ograniczona ale w swoich ograniczeniach doskonała przestrzeń. Tu leży główny akcent. Barwa nie jest zła i poszczególne instrumenty bardzo dobrze i wyraźnie rysują swój charakter – ale nie to jest siła napędową tej machiny.
Można słuchać wszystkich gatunków muzycznych (po opanowaniu charakterystycznej przestrzeni), ale pazur słychać w wszystkich utworach pełnych przeszkadzajek i ozdobników (elektronika, trip-hop, progresywny rock, małe i większe składy jazzowe). Jedynie przy naprawdę mocnym łomocie (grindcore, najcięższe odmiany metalu) słuchanie po kilkudziesięciu minutach sprawdza naszą wytrzymałość na ból – tu jest potrzebna gruba i miękka otulina basowa – rzecz niespotykana w twardych fotelach samochodów wyścigowych. I to by było na tyle o moim konciku. Przepraszam że nie opisałem które aspekty brzmienia od czego dokładnie zależą (których podzespołów) ale jest to mój pierwszy system i nie posiadam jeszcze dostatecznego doświadczenia w tej materii.
Przełączenie wzmacniacza w tryb triod zmienia słuchawki z narzędzia do słuchania w skalpel połączony z mikroskopem. Znika muzyka a pojawia się masa pojedynczych dźwięków. Każdy z nich stara się nam narzucić i pokazać wszystkie swoje składniki. Całkiem ciekawe zjawisko ale z przyjemnością nie ma nic wspólnego. Możemy za to usłyszeć szuranie smyczka po strunach, uderzenia mechanizmu stopy w perkusje i szum włączających się mikrofonów przed pojawieniem się podłączonego do nich instrumentu. Niezłe narzędzie tortur. Podłączenie niezrekalowanych CAL! Nie ma sensu. Uszy zostają wypełnione watą w dźwięk nieudolnie stara się przez to przedrzeć do środka. Gdy wymienię kabel coś napiszę. 650 są bardzo miłymi słuchawkami. Bas potrafi zauroczyć. Jednak znajdują się dokładnie na przeciwnym biegunie w stosunku do Sony i nie miałem okazji się ich porządnie „nauczyć”, więc nie będę ich opisywał.
Wzmacniacz mój cierpi na przypadłość delikatnego szumienia. Całe szczęście odczuć to można jedynie podczas przerw między utworami , oraz w trakcie naprawdę cichych fragmentów utworów. Szum lokalizuje się za uszami i w minimalnym stopniu zakłóca odbiór muzyki, jednak jest. Szum pochodzi z lamp. Czy jest jakiś sposób aby się go pozbyć – wymiana podstawek pod lampami lub kondensatorów?? Jeżeli to mogło by coś dać to poproszę również o kontakt do osób (najlepiej z Warszawy), które zajmują się tubingiem maszyn lampowych.