No to dalszy ciąg...
Tak sobie po wstaniu rano wcześniej niż zwykle pomyślałem, że nie znamy przebiegu tych Ultrasone Edition 9, no bo na tym samym wzmacniaczu Lake People inny egzemplarz wyprawiał cuda z basem, a tu jakoś tak było krótko i głucho. Dość tego marudzenia, przecież nie było źle, tyle tylko że poniżej wysokich oczekiwań. Kolega @fallow musiałby się wypowiedzieć, czy udało się wczoraj usłyszeć wszystko to, co uzyskał na tychże E9 u siebie na spokojnie w domu.
Największym kameleonem wczorajszego spotkania były Grado GS1000. Można by powiedzieć, że to słuchawki niezwykle utalentowane, potrafiące grać diametralnie różnie w różnych zestawieniach, a nawet zagrać inaczej tam, gdzie inne słuchawki, jak choćby rzeczone Creative Aurvana Live!, w obydwu wariantach grają bardzo zbliżenie. Na CD Technics Creative grają bardzo podobnie z dziurki jak i ze wzmacniacza Moonlight v.7. Można by powiedzieć, że dźwięk jak na cenę słuchawek, a nawet cenę nabycia tudzież podrasowania całego zestawu wybitny. No ale wróćmy do tematu niniejszego akapitu. Otóż GS1000 ze wzmacniacza słuchawkowego, przedstawiły się od razu nazwiskiem Grado, tyle że nie pokazały żadnych cech, na które wielu użytkowników serii RS się uskarżało. Żadnej krzykliwości ani podkolorowań na średnicy, precyzyjna i trójwymiarowa przestrzeń wypełnioną ową metafizyką, o której była tu mowa, a sposób prezentacji bardziej holograficzny niż homogeniczny. Zupełnie nie ta szkoła co AKG K701. W AKG przestrzeń jest posklejana z dźwięków, na Technicsie + wzmacniacz była posklejana w ciszy, a precyzyjnie pokazane źródła dryfowały sobie w tej eterycznej przestrzeni. Do tego wyraźny kontur i dyscyplina artykulacji. Słychać, że Grado, choć żadne inne znane mi Grado tak nie grają. Niewątpliwie dokonał się postęp w kwestii basu. Po wygrzaniu nie nachodził na żadne wyższe pasmo, było go mniej, a kiedy się pojawiał, można było podziwiać jego bardzo staranny rysunek i bardziej artystyczną niż kulturystyczną naturę. Średnica tych słuchawek kojarzy mi się z Alessandro MS2i, które posiadałem przez krótki okres. Jest niemalże neutralna, i nie przechodzi na bogatą stronę raczej nigdy. Chociaż, użycie ocieplającego interkonektu objawi się stosownym efektem. Czyli wciąż neutralność. Sopran - na pewno bardzo dobry, bo w ogóle nie przykuł mojej uwagi. Gdyby były jakieś braki w tym zakresie, zapewne rzuciłoby się to na uszy. Tak więc mamy słuchawki z najlepszą przestrzenią i neutralną średnicą, nie najlepszym wykopem z racji masy dźwięku nieco poniżej średniej meetingowej.
Dlaczego nazwałem je kameleonem? Muszę wrócić do mojego źródełka jeszcze, ale tym razem trafiał do nich dźwięk, jaki się wydobywał z wyjścia słuchawkowego odtwarzacza. Inaczej - dźwięk, jaki one stamtąd zagrały. Otóż złagodniał ten dźwięk dość mocno i nabrał homogeniczności, niektórzy uznali, że było wręcz za spokojnie. O ile poprzednio było typowe U, choć pisane raczej niską i szeroką czcionką, to teraz prawie smutna buźka. Chociaż dźwięk wesoły, i zupełnie nie jak ze stajni Grado. Miękko, niemalże pluszowo, spokojnie, przestrzeń się nieco skompresowała w rozmiarach, a muzyka złagodniała i nabrała kojącego charakteru. No ale chyba nie po to kupuje się Grado? Przed snem starałem się rozgryźć tę zagadkę różnego grania Grado tam, gdzie Pioneery lub Creative zagrały niemalże tak samo, i chyba znam odpowiedź. Sedno tkwi w impedancji wyjściowej wzmacniacza. Moonlight - nie więcej niż 0.2 ohm, dziurka - 150 ohm. Otóż mam swoją teorię, jeszcze do późniejszego zweryfikowania przy kolejnej okazji, że Grado GS1000 są bardzo czułe na impedancję wyjściową wzmacniacza. Gdy jest ona bardzo niska, grają tak, jak to na HeadRoom opisano, gdy nieco wzrośnie, zaczynają się dziać ciekawe rzeczy, mało charakterystyczne dla zachowań Grado, a raczej bardziej AKG. Tenże posklejany, kremowy dźwięk, ale z większym wykopem niż dziurki Technicsa zagrał na Grado napędzonych Lake People z CECa. Nie wiem, ile dokładnie impedancji wyjściowej ma tenże Lake People, ale na pewno niską. Odpowiednią kremowość niewątpliwie dostarczył CEC DX51. Tymczasem Creative Aurvana Live! impedancja wyjściowa wzmacniacza jakby nie dotyczyła. Beyerdynamic DT880 Pro też się nią mało wzruszał, choć pewne docieplenie basu następowało wraz z jej wzrostem. Te słuchawki mają w ogóle dużo wspólnego, jeśli chodzi o preferencje sprzętowe, ale o tym w kolejnym "odcinku". Na koniec tego dodam, iż konkretnie ten egzemplarz Grado GS1000 i omówione wcześniej Edition 9 w chwilowym posiadaniu @fallowa to byłby dla mnie dosyć prosty wybór. Biorę Grado, które zachowując swoje wybitne właściwości przestrzenne pokazały różne, ale zawsze ciekawe prezentacje dźwięku, podczas gdy Ultrasone zagrały tylko raz, i to raczej nie był najlepszy dźwięk wieczoru. Szkoda, że nie było Rudiego, bo to by był sędzia w miarę obiektywny przynajmniej dla naszych subiektywnych uszu, jako że często na head-fi wspomina się o synergii występującej w duecie Rudistor/Ultrasone.