Nooo, nieładnie, taki unik. A potem będzie, że to nie ja, to Roland pisał herezje.
A ponieważ Roland pisze to, co myśli, a myśli to, co słyszy, więc niech będzie:
Zaczęliśmy bodajże do K701 na latin jazzie oraz nu-jazzie i...muszę przyznać, że te słuchawki jeszcze niegdy tak dobrze nie grały. Średnica absolutnie neutralna, bezpośrednia i bez wyostrzeń. Do tego fenomenalna przetrzeń z perfekcyjną lokalizacją. Po prostu do klasyki czy jazzu trudno wyobrazić sobie coś lepszego. Szczegółowość mojego ex-egzemplarza była zdumiewająca, a dzięki analogowości Woo2 nie było cienia zapiaszczenia, sybilacji, po prostu bardzo wysoka klasa.
Z racji tej wybornej rozdzielczości postanowiliśmy więc spróbować nieco pokatować uszy czymś nienajlepiej zrealizowanym. Padło na Pulp Fiction Soundtrack: odrobina kompresji, trochę wokalnych syków, czasem rozlazły bas. Jak się okazało nasz zestaw sprawował się nadal wzrowo - factor przyjemności z odsłuchu wyborny, zarówno wokaliza jak i partie instrumentalne nie przywoływały na myśl jakiejkolwiek hekatomby sonicznej, o której kiedyś wspominał Piotr Ryka przy okazji tej płyty. Nadal miliśmy w pełni analogowe doznania odsłuchowe, poza kompresją dynamiki, bez której nie obejdą się nawet najbardziej egzotyczne wydania audiofilskie. Nadmienię, że cały czas jechaliśmy na K701.
Sytuacja się nieco zmieniła, gdy zaproponowałem by w napędzie wylądowały nieco mocniejsze klimaty: włączamy G`n`R w audiofilskiej wersji.
Zakładam K701 - 20-30sek. Nie wytrzymuję - rzeźnia, kompletne bezbasie, szczegóły niczym żarna chcą zetrzeć moją korę słuchową. Fallow przyznaje to samo. Następnie zakładam Sony napędzane z mało analogowej dziury w moim cedeku i...słyszę rockową nirwanę - dynamika, głęboka i dokładna stopa, lampowe piece gitarowe emanują soczystym, analogowym ciepłem, wrzask Axla brzmi jak na koncercie.
Przełączamy się na modyfikowane K518DJ napędzane z Woo2: robi się minimalnie przejrzyściej niż na Sony, ale nadal jest to rock a nie kakofonia, bas jest szybszy, ma fantastyczne zejście, gitary prezentują genialną barwę dzięki Woo2, a góra jest taka jak powinna być - naturalna, rockowo analogowa.
Przechodzimy do AC/DC w wersji nieaudiofislkiej. Wrażenia: j.w. z tą różnicą, że przewaga Sony i K518 jest jeszcze wyraźniejsza.
Wracamy do nu-jazzu - wybitny i znakomicie zrealizowany album szkoły berlińskiej - Sonar Kollectiv "Guaranteed Nicness".
K701 wyraźnie wracają do łask. Muzyka akustyczna im najwyraźniej służy jak żadnym innym. Wybrzmienia, smaczki, akustyka pomieszczenia nagraniowego - to zagwarantują nam K701 na najwyższym poziomie.
K518 - zaskakująco dobrze, wyborna, słodka średnica, bas w ryzach, scena bardzo dobra jak słuchawki zamknięte za psie pieniądze, a co najważniejsze różnica między nimi, a topowym modelem AKG to w żadnym razie nie była przepaść, było powiedzmy mniej szczegółowo, mniej wyrafinowanie, ale na pewno słodziej, bliżej, mniej otwarcie, niemniej K518 zapewniały naprawdę całkiem realistyczne doznania muzyczne.
I na końcu zupełnie niespodziewania - gwóźdź programu. Z racji mocnego dogrzania moich recablownych CAL! (>1000h), ich balans się mocno zmienił - stały się narowiste, wręcz ostre u góry, obsesyjnie rozdzielcze na średnicy, jedynie bas miał taką kontrolę jak nigdy. Głównie z tych powodów przestałem ich słuchać. W zapasie mam drugi egz. mniej wygrzany, na nim można jeszcze słuchać przyjemnie wszystkiego i ze wszystkiego.
Tymczasem na Woo2...a o tym może jednak Fallow...zapraszamy.
_____________________________________
Hi-endy sprzedane, nowe oferty wkrótce :)