Rolandsinger ma rację z tą adaptacją słuchu. Jest to pewnego rodzaju fenomen naszego słuchu, jeżeli system nie brzmi idealnie to po pewnym czasie następuje proces adaptacji słuchu i dziury częstotliwościowe zostają uzupełnione, a górki wyrównane do poziomu.
Wczoraj miałem okazję posłuchać i porównać Denony 2000 z moimi Hd595 na następującym zestawie: SONY 303 ES + wzmak SONY FA 3ES. Pierwsze wrażenie było takie, że D2000 grają cieplejszymi niskimi (b. miłymi dla ucha notabene) i bardziej zaznaczoną górą, co nie znaczy, że bardziej szczegółową niż 595. Średnica na D2000 była jednak mniej rozciągnięta niż w 595. W ogóle miałem wrażenie, że D2000 grają świetnymi niskimi i górą, a średnica jest w nich mniej istotna. Wokale i saksofony w jazzie miały tendencję na prezentację raczej popiskującą niż wypełnioną, może to dlatego, że ta średnica wydaje się w tych Denonach na niedopracowaną, a może to wina źródeł?
Ale.... po ok 1h ciągłego obcowania z D2000, dźwięk zaczynał być już dużo, dużo milszy - słuch się zaadoptował i wyrównał wszystkie niedoskonałości w brzmieniu.
Powiem tak, HD595 mają moim zdaniem lepszą średnicę niż D2000, ale ich ogólne brzmienie jest bardziej suche niż D2000. Bas w D2000 to ich główna zaleta, może mógłby być bardziej punktowy i twardy w ogóle, ale mimo to jest baaaardzo miły w odbiorze. Bardziej bezpośredni dźwięk wyczuć można jednak w HD595!
Podsumowując:
Denony 2000: b. miły klimat w jazzie i rocku (w klasyce wolę chybaHD595). Szybka adaptowalność słuchu na powaby dźwiękowe płynące z Denonów 2000. Cholera! W nich jednak coś jest!
Pytanie: Czy chciałbym mieć Denony 2000 jako kolejne (trzecie już u mnie po HD595 i 280Pro) słuchawki. Chyba tak! Robią dla uszu pewien smaczek oj robią!