>> mirhon, 2009-04-03 08:47:24
do wiadomości fallowa ;)
>Dobre IEMy mają jedną (jak dla mnie) zaletę, one pozwalają dosłownie "zanurzyć się w muzyce". Tego uczucia ja nie doświadczyłem przy żadnych "dużych słuchawkach" i nie jest to tylko kwestia budowania sceny, ale chyba ogólnie filozofia działania IEM.
Może sprecyzujmy to jak wyglada wIEM-ach zanurzenie w muzyce z mojej strony.
Jako jedyne tego typu słuchawki wykazują się sporym tłumieniem zewnetrznych hałasów (np moje shure E4c aż 30dB w niższych rejestrach a 40dB w wyższych) także jest to dla mnie kapitalne i niesamowite zjawisko, nie wiem jak inni ale ja lubie się delektować muzyka w zupełnej ciszy,słyszeć wybrzmienia instrumentów modulacje fraz, po prostu jak to ktoś powiedział muzyka jest to przerwa w ciszy i bez niej moim zdaniem nie istnieje lub tylko egzystuje! Mimo że mieszkam w samym centrum dużego miasta mam to szczęście że mój dom jest w małej enklawie i mierzony sonometrem hałas na zewnątrz w godzinach szczytu wynosi tylko! 56dB (A). Przypomnę np. dla biura do pracy umysłowej nieprzekraczalna norma to 65dB. W samym budynku uwzgledniajac tłumienność szyb w oknach skrzynkowych najwyższy hałas schodzi teoretycznie na 36-40 dB Wydawało by się że jest cicho ale to nie prawda gdyż w najgłośniejszej porze dnia nie słyszymy takiego na przykład 30dB hałasu mechanicznego budzika który w godzinach popołudniowych już słychać a w godzinach nocnych po prostu czasem przeszkadza zasnąć. Jak widać muzyki słuchamy w warunkach dynamicznych co do poziomu zewnetrznego hałasu który jej spore fragmęty jak ten budzik w dziennych godzinach maskuje a raczej hałas pożera muzyke. Do hałasu zewnętrznego dochodzą hałasy wewnętrzne, np.ktoś sobie puszcza wodę do wanny w kuchni włączyła się cicha! 40dB lodówka, lub w skrzynce z licznikiem słychać jakiś element pomiarowy. Oprócz tego w domu mamy ludzi z krwi i kości którzy obok nas ,nawet w sąsiednich mieszkaniach coś robia-niekoniecznie słuchaja głośno muzyki, wystarczy łatwo przenoszony przez mury i stropy hałas kroków-to naprawdę potrafi rozproszyć i moim subiektywnym zdaniem cała frajda słuchania pryska i wole wtedy juz nic nie słuchać!
Moze to wydawać się paranoiczne ale na niektórych ludzi właśnie inny hałas niż hałas muzyki tak po prostu działa i dla tego IEM-y mają umnie takiego poteżnego plusa.Dochodzi
Te słuchawki oferując analogicznie do monitorów głośnikowych bliskiego pola brak różnych przypadkowych odbić-przetwornik jest najbliżej błony bembenkowej jak tylko można-dżwięk jest najwyższej czystości. IEM-y tracą w stosunku do zewnętrznych nagłownych słuchawek tym że nie ma po drodze naturalnego biologicznie mechanizmu fizjologi małżowiny ucha. To tak jak ogólnie w słuchawkach brak w stosunku np do kolumn interferencji dżwięku na części twarzowej i nosie, przenikania dżwięku przez kości czaszki, o odbiciach od ścian,sufitu i podłogi nie wspominając. Mózg to ma gdzieś tam zakodowane że jest to najbardziej naturalne.Sporo osób w ogóle nie znosi słuchawek właśnie dla tej ich alienacji z naszych poszczególnych cześci ciała, których normalnie używamy-lubicie uczucie po wyrwaniu zeba?;) (nie mówię o samym bólu) moim zdaniem taka analogia występuje. Teoretycznie najmniej zakłócony dżwięka jednak tyle minusów choćby z natury fizjologii słyszenia.
No cóż poruszyłem tylko ten temat po łebkach ale zagadnienie jest niesłychanie ciekawe jak się zaczyna je dokładnie poznawać-może to Wasze nowe ciekawe hobby;) nie tylko granie i słuchanie
Rafaell