GS1000 w dobrym torze nadają się do wszystkiego, no chyba że ktoś musi mieć coś szczególnego w danym gatunku muzycznym, na czym niekoniecznie zależało kompozytorom i odtwórcom, a tego nigdy nie odgadniemy. Muzycy mają słuch wyćwiczony pod względem wysokości tonów, akordów, rytmu i tempa, ale nie interesują ich audiofilskie smaczki. Natomiast co do poziomu głośności - po wyjściu z opery jestem przygłuszony na kilka godzin. Najlepsze dla kształtowania słuchu bez jego nadwerężania jest słuchanie małych składów klasycznych lub chórów, wszystko nienagłośnione i najlepiej w sporym pomieszczeniu typu bazyliki gotyckie. Głośność w sam raz, a mózg za pośrednictwem uszu koduje. GS1000 są bardzo bliskie tak wypracowanego modelu akustyki, natomiast fana łomotu odtwarzanego z głośników w ciasnej piwnicy mogą nie zadowolić pod względem wypełnienia dźwiękami przestrzeni, bo zarówno ilość dźwięku jak i przestrzeń do zagospodarowania są zgoła inne. Equalizacja to kolejny temat, ale tu sobie ucho potrafi wyrównać dość sporo, dlatego szybkie przesiadki z CAL! na GS1000 lub z powrotem są niemiarodajne. Liczy się to, co słychać po dłuższym czasie i przyzwyczajeniu. Ja na GS1000 mogę słuchać wszystkiego, a ze źle zrealizowanych płyt przychodzi mi do głowy tylko jedna - Mansun "Dark Mavis". Z Metalliki mam czarny album i nie mam żadnych zastrzeżeń do realizacji, a And Justice For All dla mnie jest przekombinowana kompozycyjnie, przy niewątpliwie gładkim i chudym brzmieniu całości.