Sądzę, że w naszym audio konieczna jest akceptacja. Akceptacja tego, że nie będzie ostatecznego systemu, idealnego zestawu, skończonych poszukiwań. Jeśli to zrobimy, jeśli zaakceptujemy drogę a nie cel, to bardzo dużo stresu znika i możemy się spokojnie bawić w audio. Udało mi się to parę lat temu i od tej pory jest mi lżej. Są cięższe momenty np. teraz mam dwa wzmaki 300B vs 845 i najchętniej kupiłbym oba, albo pojawienie się Shangri-La vs Orfeusz. Ale wiem, że ile nie kupię zabawek zawsze będą następne. Zawsze. Dopóki mam pieniądze na jedzenie i wycieczki to nie stanowi to problemu. Po prostu taka trochę "nerwowa" zabawa. Ale bardzo, bardzo ciekawa.
Ciekawe, że podczas wieczornego spotkania na AVS wszyscy mówili o tym, że w młodym wieku (nastoletnim) już mieli jakieś sprzęty i ulepszali jakość odtwarzanego dźwięku. Co to oznacza ? Że robiliśmy to, robimy i będziemy robić. To nie przejdzie.
Polecam pogodzenie się z ciągłym doskonaleniem audio, traktowanie tego jako drogę a nie cel. To nic złego :) Będzie nam lepiej i będziemy mogli się tym cieszyć a nie denerwować !