>> Soundman, 2014-03-01 18:46:51
A jak z klasyką , czy dają radę przekazać rozmach dużych składów orkiestrowych?
>> Soundman, 2014-03-01 20:21:20
... duże składy orkiestrowe, rozmach i potęga wielkiej orkiestry....wiadomo o co chodzi.
Posłuchałem Symfonii Nr 8 pod batutą Karajana.
Sony grają szeroką sceną. Całkiem poprawnie można określić tę szerokość.
Chodzi mi odległość skrajnych grup instrumentów w orkiestrze.
Właściwie to myślałem, że te odległości w nagraniu są zbyt małe.
Ale porównałem jak to wygląda na filmie i stwierdziłem, że to co słychać w nagraniu jest dobrze odwzorowane.
W antraktach po rozchodzących się szmerach, stukach i trzaskach całkiem poprawnie można określić szerokość nawy głównej.
Za to z samego nagrania, kompletnie bym nic nie wywnioskował, o jej wysokości.
Długości zresztą też. By było to możliwe, ze dwa mikrofony musiałyby być ustawione gdzieś blisko głównego wejścia.
Po jakimś czasie z chaosu dźwięków, brzęczących i trąbiących instrumentów, zacząłem zauważać melodykę tego utworu.
Wraz z II częścią "Scherzo Allegro Moderato" zacząłem dostrzegać lirykę i nastrojowość a jeszcze później rozmach, którego wcześniej, jakoś specjalnie nie dostrzegałem.
Jeżeli chodzi o potęgę, to jak dla mnie, musiałoby być więcej takiego basowego pomruku basetli i kontrabasu, oraz dudnienia zakończonego grzmotem kotłów.
Rogów i skrzypiec bym się nie czepiał tu tę potęgę na Sony MDR-CD3000 się czuje.
Posłuchałem jak to brzmi na Hifimanach HE-5LE.
Pojawił się ten fundament, ta moc idąca dołem, ten właśnie basowy pomruk, ale zmniejszyła rozległość sceny i planów.
Tu zauważyłem, że odbieram garnie CD3000 tak jak by to były słuchawki otwarte, a przecież są zamknięte.
Dlatego wyjąłem jeszcze Denony AH-D7100 do porównania.
Grają one w ciemniejszej tonacji i mnie ten dźwięk wydał się bardziej "poprawny", bardziej pasujący, niż jaśniejsze granie Sony.
Soundman, odpowiadając na pytanie, moim zdaniem Sony MDR-CD3000, dają radę jeżeli chodzi o duże składy orkiestrowe i muzykę symfoniczną.
Do ideału, brakuje mi tego basowego fundamentu, tego pomruku i grzmotu.
Tak naprawdę nie jest to wcale jakiś specjalnie wielki niedostatek, ale mnie tych „paru milimetrów” brakuje i już.
Jeżeli chodzi o przestrzeń, to w trakcie słuchania odkryłem jej jeszcze inną postać.
Słuchając III części "Adagio Feierlich Langsam", przed oczami zaczęły mi się przesuwać takie filmowe obrazy, rozległych przestrzeni aż po horyzont, z 2-3 drzewkami w oddali.
Najpierw spokój i cisza takiego trochę pochmurnego dnia.
Potem trochę optymizmu harf i liryki skrzypiec, przechodzącej w lekki niepokój.
Taki raptem zrywający się podmuch wiatru przyganiający na nieboskłon pierwsze ciemniejsze chmury.
Jeszcze później rozganiający je i ukazujący skrawki błękitu i przebłyski słońca.
Następnie, znów leniwy spokój, podszyty jednak jakimś niejasnym niepokojem i nostalgią.
Zaczynam dostrzegać piękno tej muzyki.
Jej głębię, nastrojowość i rozległe przestrzenie, które otwiera w mojej wyobraźni.
I przestała mnie interesować powierzchnia czy przestrzeń nawy głównej kościoła Św. Floriana w której odbywał się koncert.
Tak na prawdę stała się ona nieistotna. Zafrapowała mnie ta inna przestrzeń.
Bardzo mi się spodobała ta muzyka. Zasłuchałem się.
Soundman, dzięki za podrzucenie mi twórczości Brucknera.
Nie słuchałem jej, bo jej nie znałem. Nie znałem, bo nie słuchałem.
Jestem pewien, że od dziś to się zmieni! :-)