>> Baele, 2014-03-01 02:41:53
Karol,
a jakbyś brzmieniowo porównał te soniaczki do LCD-3 ?
Pytanie jest z tych tzw. łatwych i trudnych zarazem.
Miałem odpowiedzieć dwoma, trzema zdaniami, ale uznałem, że słuchawkom a przede wszystkim kolegom z forum, należy się trochę więcej.
Nie mam przyrządów, nie mogę zrobić pomiarów.
Nawet nie wiem czy potrafiłbym je zrobić i właściwie zinterpretować. :-)
Mam do dyspozycji swój zmysł słuchu, swoją wrażliwość i zestaw skojarzeń.
Wszystko to zostało ukształtowane w pewien charakterystyczny tylko dla mnie i być może niezbyt powtarzalny sposób.
Dlatego pewnie to, co piszę, jest mało miarodajne i na pewno mocno subiektywne.
W tym momencie uświadomiłem sobie, że nie mogę napisać jak jest, a tylko jak ja to odbieram.
I tak to proszę traktować. :-)
Tak z pamięci nie zakładając LCD-3 na głowę, powiedziałbym, że różnica jest w:
- profesjonalizmie,
- naturalności oraz w
- szerokości spektrum przekazywanego dźwięku.
Postaram się po kolei wytłumaczyć, co mam na myśli i o co mi chodzi.
Profesjonalizm.
Po jednej stronie mamy do czynienia z aktorem mającym wspaniałą dykcję, który cyzeluje każde słowo, ba każdą zgłoskę i w sposób wyważony przekazuje emocje.
Potrafi wciągnąć w świat, który kreuje i ukazać jego wyrafinowanie i piękno.
Tu nasuwa mi się określenie "sztuka wyższa".
Po drugiej mamy człowieka, opowiadającego barwnie, z pasją być może nawet zajmująco, ale czasami trochę niechlujnie i z normalną, (czyli na ogół kiepską) dykcją.
Mam wrażenie obcowania z takim "swojakiem", a nie z tzw. "postacią".
Z „Kimś”, kto od pierwszego momentu potrafi skupić na sobie uwagę wszystkich.
To zdaje się nazywamy charyzmą.
Coś takiego, w sensie muzycznym, posiada Orpheus.
Jest to też walorem słuchawek Sony MDR-CD3000.
Na pewno w mniejszym stopniu, ale jest to wyraźnie odczuwalne w obcowaniu z nimi.
Naturalność.
Poza wrażeniem, że dźwięki instrumentów i głosy brzmią tak jak powinny jest jeszcze coś innego.
Na ekranie, to dobry aktor wydaje się nam prawdziwy, naturalny.
Człowiek z ulicy, bez przygotowania, mimo że zachowuje się w sposób dla siebie naturalny, wcale nie jest tak postrzegany przez widzów.
Z tą swoja nieporadnością, niewyraźną wymową, sztywnymi i kanciastymi ruchami, odbierany jest raczej, jako sztuczny, niż jako naturalny.
Jest jeszcze sprawa tzw. warunków nagrania.
Na Sony MDR-CD3000 dźwięk brzmi jak w specjalnie przygotowanej sali koncertowej czy studiu, gdzie akustyka jest wspaniała.
Wszystko jest w swoistej równowadze, na swoim miejscu a ponadto słychać każdy detal,
Wszystko wybrzmiewa i ma swoją wydaje się prawdziwą barwę.
W normalnej salce czy świetlicy jest zgoła inaczej.
Bas albo ulega wytłumieniu albo wzmocnieniu, góra gdzieś ginie a wszystko potrafi się zlewać w tzw. kakofonię dźwięków.
To też jest dźwięk naturalny. W Sony chodzi o tę naturalność w wydaniu koncertowym.
Szerokość spektrum.
Nie wiem jak to inaczej nazwać, ale chodzi mi o to, że na górze w MDR-C3000 są całe przestrzenie, których nie uświadczy w LCD-3.
A dołem jest naprawdę tylko trochę bardziej gęsto i ciut głębiej na korzyść LCD-3.
W takim ujęciu (czy pojęciu), Sony MDR-CD300 grają zdecydowanie szerszym spektrum dźwiękowym niż Audeze.