W ramach merytorycznie rozumianej aktywności w wątku słuchawkowym:
:-)
"29.10 - Dzień audiofila" :-)
Wyciągnąłem z półki stare GS 1000..., które po długich miesiącach nieużywania żałośnie na mnie spoglądały. Zlitowałem się nad nimi. A powody były dwa. Wczoraj miałem dzień audio(fil)(świr)ski, w ramach którego najpierw posłuchałem sobie Lebena CS 300F, a potem odebrałem nowe (stare) żródło w postaci Ayona cd 1SC, bez witalności i optymizmu którego, okazało się, jednak żyć nie potrafiłem :-))
Lebena odebrałem bardzo niejednoznacznie. W repertuarze popowym (Norah J, Clapton) było ciepło, duszno i basowo, zupełnie nie na miarę opisów internetowych. Dużo lepiej zaprezentował się w klasyce. Kameralistyka (koncerty skrzypcowe Mozarta i Haydna oraz fortepianowe Poulenca) wypadła całkiem satysfakcjonująco. Pojawiły się wyraźne kształty, bas został nieco utemperowany, za to barwa, wypełnienie i temperaura przekazu, robiły jak najlepsze wrażenie.
Był Leben podpięty do playera, który zwał się Antila. Pierwszy raz na oczy tego gracza widziałem. I może właśnie źródło zrobiło tu niedobrą robotę, a wrażenie pewnego jednak niedostatku klarowności i precyzji wynikało z tego co ów cedek zapodał, lub też mulących ic Cardasa. Cholera wi...
Bardzo też niesprzyjające miałem warunki odsłuchowe. Cały czas ktoś na głowę wchodził, a sympatyczni klienci testowali coraz to nowe zestawy głośników :-) Masakra.
Podobały mi się w tym zestawieniu moje T70, zdecydowanie jednak bardziej suche, płaskie i takie grające zwyczajniej (za to je lubie :) ) niż T90, które z kolei pierwszy raz zrobiły pozytywne wrażenie. To są niewątpliwie bardziej wyrafinowane słuchawki niż T70. Jest przestrzeń, dźwiękowa otwartość, głębia. Jest też bardziej wyrównana względem zamkniętego brata prezentacja - sporo więcej basu i delikatnie bardziej kulturalne soprany. Ogólnie, słuchawki bardziej niż T70 kolorowe.
Największą dźwiękową porażką były HD700... Rany, ale badziew. O ile zdecydowanie nie lubię HD800, to HD700 są już po prostu nie do przełknięcia. (Pomijając fakt iż przez dwie minuty zastanawiałem się jak je na łeb założyć :-) ) Dla mnie grają jakby były zepsute.
A które słuchawki okazały się uplasować ponad konkurencją ? Grado GS 1000 !! :-) Hehe :-)) Zrobiły to w dodatku bezapelacyjne i jednoznaczne. Precyzja, wyrazistość, kultura, przestrzeń. Wszystko na swoim miejscu. Niedostatki związane z brakiem wypełnienia nadrobione zostały barwnym i ciepłym graniem. Bardzo mi się podobało.
Żeby było śmieszniej, kiedy już zainstalowałem w domu mojego nowego (starego) Ayona i podłączyłem do (najnowszej wersji) Majkelowej Sonicznej Perły, założyłem na łeb GS-y i do końca wieczora już ich nie ściągnąłem. Jasne, że sobie chwilkę T70 posłuchałem (dobrze było, choć bez fajerwerków), a potem T5p (jakoś ta scena mała, i choć głębia bardzo fajna, jednak ogólnie klaustrofobiczne wrażenie ograniczonej przestrzeni, no i tak ciemnawo trochę,) które jednak szybko w kąt rzuciłem.
Można powiedzieć, że wczorajszy dzień był u mnie dniem triumfalnej reaktywacji słuchawek mistrza Johna :-)) Sam na nie plułem ostatnio, z tym większym zadowoleniem słuchałem sobie tego mega otwartego, eterycznego, dość delikatnego, ale precyzyjnego, barwnego i ciepłego grania. W klasyce były nie do pobicia.
Pewnie zaczną mnie moje Gradówy szybko drażnić, ale swoje pięć minut wczoraj miały.
Kiedyś napisałem, że nigdy ich nie oddam...
Nic się w tej kwestii nie zmieniło. :-))
P.S.
Zabiorę na chatę tego Lebenka prędzej czy później, żeby w optymalnych warunkach zestawić z dobrym tranem i jakieś rozsądne wnioski wyciągnąć.