Symptomatyczna jest jedna sprawa. Otóż kilka lat temu (4 mniej więcej) producenci słuchawek masowo wpadli na to, że gdy drastycznie podniosą ceny swoich najwyższych modeli to zamiast zmniejszyć, zwiększy to popyt.
I był to strzał w 10. Nie nastąpił żaden przełom technologiczny (a jeśli już to tylko w modelach portable o niespotykanej uprzednio wysokiej efektywności i b. dobrym odwzorowaniu stereo, które w tym typie słuchawek wcześniej nie występowało), ba, pojawiły się firmy z kapelusza, które zdobyły rynek modelami w mocno wywindowanych cenach - Denon (nie produkował wcześniej słuchawek), Beats, HIFiman czy Audeze, a ich sprzedaż była lepsza niż producentów pro - Beyer, AKG, Sennheiser. Stało się tak dlatego, że wzorem marek, które wcześniej już wykorzystywały ten mechanizm - Ultrasone czy Grado, ci nowi gracze na rynku zauważyli, że przeciętny konsument i tak nie jest w stanie ewaluować jakości dźwięku, gdyż jest to sprawa czysto subiektywna, a transparentne, studyjne brzmienie nie jest wcale takie efektowne i tylko na profesjonalistach robi jakiekolwiek wrażenie, więc taki konsument będzie się kierował regułą uproszczonej oceny szans, która polega na tym, że kiedy zastanawiasz się nad kupnem jakiegokolwiek produktu, mając do wyboru produkt tańszy lub produkt droższy, istnieje duże prawdopodobieństwo, że wybierzesz ten drugi, zwłaszcza, jeśli dysponujesz odpowiednimi funduszami. Nie masz oczywiście pojęcia o jakości żadnego z tych dóbr, jednakże kierujesz się stereotypem wysoka cena = wysoka jakość, zgodnie z regułą maksymalizacji własnych interesów. W tym modelu zaczęli sprzedawać również Senn i Beyer i interes zaczął się kręcić.