Dobry ten blog, ale po drugim akapicie mam już dość. ;) Wygląda na to, że gość dokładnie tak słyszy kable jak je widzi. Owijane w papier cienko i szorstko grają, grube z tworzyw są "boomy". No świetnie... Myślę, że jak ojciec pracuje w Nordost-cie, to na dobrego psychoterapeutę dla syna też mają. A ten psychoterapeuta to pewnie wieczny hippies, który mówi swojemu pacjentowi, że musi zaakceptować siebie całkowicie, a poza tym powinien kupować więcej kabli i słuchać, słuchać, słuchać... A ja dziś pół przypadkiem wylądowałem na koncercie chóru u Dominikanów w Krakowie. Jakiż to ból był dla mnie, że nie mieli butów z kolcami, ale przynajmniej podłoga była z zacnego granitu. :)