No to teraz na temat AKG K1000. Jako że trwa olimpiada, spróbuję w sportowym stylu, a porównanie słuchawek to będzie taki wielobój. Tyle że że nagrody przewiduję także w indywidualnych kategoriach. AKG K1000 zgarniają tu co najmniej dwa złote medale. Za co? Za dynamikę i bezpośredniość na pewno. Na razie nie wykluczam pierwszych miejsc ex aequo. W sumie ciężko by mi było, jako że AKG K1000 należy rozpatrywać jako kategorię samą dla siebie, chociaż z drugiej strony - liczy się ostateczny efekt, nie ważne jak uzyskany.
Ergonomia - pierwsze wrażenie jest takie, że K1000 wydają się mniejsze, lżejsze i delikatniejsze od tego, co sobie można wyobrazić na podstawie zdjęć. Czy to dobrze? Zdecydowanie tak! Słuchawki te dzięki mocnemu, ale nie zbyt mocnemu trzymaniu się czaszki, a także lekkiej wadze, niepodatne są nawet na dość zdecydowane ruchy głowy. Kto się lubi pokiwać przy muzyce, ten z AKG K1000 nie ucierpi, a Grado SR325i lub Alessandro MS2i zaraz rzuci w kąt. Będzie przy tym sporo łoskotu. :) Przetworniki w K1000 mają ustawiany kąt. Piotr Ryka już je ustawił w podobno optymalnej pozycji, zostaje wypracowanie sobie ułożenia słuchawek na głowie. O to powinno się zadbać w przypadku każdych słuchawek tak na marginesie. AKG K1000 trzeba ustawić tak, a przynajmniej ja tak to robiłem, aby dobierany dźwięk był jak najbardziej gęsty, ale z właściwym odbiorem sopranu i możliwie realnym odwzorowaniem muzyki.
Dźwięk - ASL Twin Head wystąpił w roli przedwzmacniacza, Gain Stage II jako końcówka mocy, z ustawionymi raz potencjometrami, a w użyciu były tylko DACTy Twin Heada. Od razu nadmienię, iż świetnie na AKG K1000 słychać było zmiany lamp, co świadczy o dużej przeźroczystości Gain Stage II. Gratulacje dla konstruktora!
Na początku w Twin Headzie były na końcówce mocy lampy 45 Emission Labs, o czym wspomniałem też w innym wątku. Czy będzie euforycznie? Pytanie retoryczne dla tych, którzy mieli do czynienia z K1000. Nie! To są słuchawki które bezpardonowo grają to, co popłynie ich kablem, dźwięki instrumentów traktują jak rozkaz do natychmiastowego wykonania, a informacja o instrumencie jest jak szczegółowy meldunek z rozpoznania terenowego składany dowódcy. Aż tak źle? Nie, aż tak dobrze. :) Pierwsze wrażenie miałem takie, a utrzymało się ono do końca, iż AKG K1000 charakteryzują się naturalną, czyli ogromną dynamiką. To nie jest tylko basowy impakt, to są także mocno potrząsane kastaniety i twardo odbijające się od ścian ich echo. To są mocno napięte struny, które poczujesz jak drgają, jeśli chcesz dotknąć. Pisanie o AKG K1000 w wersalskim tonie nie bardzo ma sens, jakoś łatwiej jest pisać tak, jak się czuje, gdy się ich słucha. Kolejna sprawa to akustyka. Słuchawki nie dość, że otwarte, to jeszcze nie pompują membran usznych, jak to muszą wręcz robić słuchawki zamknięte. Inaczej nie miałaby konstrukcja zamknięta uzasadnienia funkcjonalnego głównie z powodu braku izolacji w obu kierunkach. Tak więc nie dość, że słuchawki AKG są otwarte, to jeszcze grają "przez powietrze". Jeszcze nie głośniki, ale czy jeszcze słuchawki? Pod względem amplifikacji odcięły się już od reszty dynamicznego świata słuchawkowego, pod względem prezentacji? Hmm... Przestrzeń w nich jest wielka, realistyczna, daje poczucia bycia tam, gdzie grają, ale na to wszystko nałożona jest studyjna wręcz analityczność i dokładność. Wszystko jest dokładnie odgrywane, z mocnym kontrastem i wypełnieniem zawsze mieszczącym się w dokładnym obrysie dźwięków.
Rytm czy też PRaT to kolejna kategoria, gdzie K1000 czują się jak ryba w wodzie. Nie spadają z głowy, świetnie słychać zacięcie muzyków do grania. Na pewno pomaga temu spójność prezentacji K1000. Ta sama dyscyplina w każdej części pasma i świetne, nie przesadzone umiejętności tonalne. No to mamy już: świetną dynamikę, rytmiczność, imponującą przestrzeń i naturalistyczną akustykę. W GS1000 zauważyć można pewną kompresję dynamiki, zwłaszcza na basie, ale więcej metafizyki przestrzennej. Te słuchawki budują klimat teatru, gdzie zgasły światła, a spotlighty padły na artystów, ustawionych w wyraźnej przestrzennej kolejności. Wszystko jest zawieszonej w gęstej, mrocznej aurze, i nie ma tu znaczenia, że słuchawki te do ciemnych raczej nie należą. K1000 w towarzystwie lamp 45 grały jasno, optymistycznie, atmosfera słonecznego dnia i ogólnej wysokiej motywacji muzyków do grania. W GS1000 będzie mniej zdecydowania, więcej czarów i rytuałów. Bardzo fajnie na Grado wypadną rytmy afrykańskie, na K1000 znowu hiszpańskie. Dużo nerwu i drzemiącej energii, która zaraz zgodnie z oczekiwaniem eksploduje. Podobno nie ma zejścia basu w K1000 dostatecznego. Cóż, jakoś nie było większego sensu interesować się tym. :) Impakt był, bas słyszałem - to mi wystarczy. ;) Jak się mają do tego Ultrasone Edition 9? Trzeba się do nich długo przyzwyczajać po K1000. Na początek jest wrażenie założenia na głowę uszkodzonych słuchawek. Po przystosowaniu się do ich prezentacji mamy tę niemiecką precyzję w lokowaniu instrumentów, nieco mroczniejszą aurę, pewnie wskutek izolacji, swoiste domknięcie sceny muzycznej - na szczęście dostatecznie daleko, tam gdzie sala koncertowa mogłaby się kończyć - nie z tych największych oczywiście. Ogólnie K1000 bardziej przekonały mnie pogłosowością. Te z E9 były bardziej przywiązanej do narzuconego im umiejscowienia, ciut uproszczone, mniej bezwzględne w zachowaniu. Gorącokrwiste K1000 są górą. I chyba ogólnie są górą - całościowo. Ciekawym doświadczeniem było porównanie jednych i drugich do przekablowanych Ceative Aurvana Live! O tym częściowo napisałem w innym wątku, ale jeszcze w kontekście K1000 - przesiadka CAL <-> K1000 jest sporo mniej bolesna. Podobna sytuacja jak CAL <-> RS1. Inna rozkład akcentów paśmie i elementach prezentacji, ale jakby podobna logika. Coś jakby zgasić lub zaświecić część światła w pokoju - to jest wciąż ten sam pokój. Grado RS2 lub E9 - tu jakby nam ktoś przemeblował lekko pokój przy okazji, trochę to potrwa zanim wszystko poodnajdujemy, i przyzwyczaimy się do oglądania tych samych gratów w nowych okolicznościach. Pora na podsumowanie? Chyba tak.
AKG K1000 to słuchawki wyjątkowe - konstrukcyjnie i prezentacyjne. Myślę, że to miała być odpowiedź na słuchawki elektrostatyczne. Większa niż w klasycznej konstrukcji dynamicznej przestrzeń, bezwzględny naturalizm - ja to lubię, otwartość, no i taki niuans: K1000 potrafią pogłaskać, podczas gdy elektrostaty nie potrafią uderzyć. Czyli kto lepszy? :)