Srebro samo z siebie się nie utlenia tak jak miedź, natomiast chętnie wchodzi w reakcję z siarką, choćby pośrednio dostarczaną w gazach typu siarkowodór lub substancjach pochodzenia naturalnego. I to czarne co się na srebrze robi to jest siarczek srebra. Tyle że co to kogo obchodzi - srebro w płaszczu kabla nie ma kontaktu z siarką.
Co do telekomunikacji, to srebrnych solid core się tam nie uświadczy, ale srebrzenie przewodnika przeznaczonego do bardzo wysokich częstotliwości to standard i normalna inżynierska sprawa. Po prostu chodzi o maksimum przewodzenia w rejonie efektu naskórkowego, a każdy inżynier elektryk i pokrewny wie, że profil efektu naskórkowego robi się coraz bardziej agresywny ze wzrostem częstotliwości. Tak więc najmniejsze pasmo mają kable z miedzią gołą i cynowaną, większe z miedzi srebrzonej, a przy większych mocach przesyłanych z wielkimi częstotliwościami to się nawet bierze kabel, gdzie żyła składa się z rdzenia stalowego, na którą nakłada się miedź i na końcu srebrzy, bo duży przekrój z samej miedzi nie ma żadnego sensu poza stratą pieniędzy na droższy kruszec. Po prostu środkiem druta praktycznie żaden prąd nie płynie, a wynika to ze średnicy kabla i głębokości wnikania fal, więc tani drut stalowy to tylko support dla warstwy miedzi, która oczywiście też jest srebrzona po wierzchu.
Srebro samo z siebie jest sztywne. Nawet posrebrzona miedź jest wyraźnie sztywniejsza od gołej. Przeciąganie lub układanie takich kabli poza aspektem ekonomicznym materiału to byłaby parodia i kończyło się serią uszkodzeń kabla w punktach gięcia. Ja lubię bezkompromisowe podejście, ale bez popadania w paranoję. Dla mnie solid core ze srebra to nie kabel tylko pręt izolowany. Oczywiście są kable z drucików srebrnych, ale cudowności ich nie doświadczyłem. A Conducfila i Valaba słyszałem w bezpośrednim porównaniu tylko że na interkonektach. Szkoda, że wtyczki były różne, sposób splecenia przewodu też, ale nie wiem jak duże to miało znaczenie.