Wstępnie, więcej może uzupełnię w weekend, o Duńskich słuchawkach AIAIAI TMA-1 mogę napisać, że grają jak .... ale po kolei.
Po wyjęciu ich z pudełka, był krótki odsłuch; następnie kilka godzin wygrzewania na sinusie 40 Hz (o tym czy warto, jak długo itd nie będziemy w tym miejscy dyskutować) i kilka godzin grania z ipoda 5.5G i Clasica 160GB. Od 19 grają z Meierem Stagedac i Meierem Concerto.
Nim napiszę coś o dźwięku najpierw "szpila" dla konstruktorów - słuchawki są super wygodne lecz zbyt łatwo zsuwają się z głowy; nie spadają same, normalne chodzenie, siedzenie ni powoduje ich przemieszczania ale energiczne potrząsanie łbem w przód i tył powoduje, że spadają. Odpowiedzialny za to jest pałąk, który jest pięknie wykonany i od środka ... śliski jak cholera. Nie jest to zapewne problem dla osób z dużymi głowami lub choćby z włosami, jak np. moja żona, ale strzyżeni na krótkiego jeżyka kładącego się w przód, "małogłowi", mogą mieć z tym problem ... o klonach Kojaka nie wspomnę.
Słuchawki są świetnie wykonane, przyjemne w dotyku, spasowane idealnie, nic nie skrzypi, nie trzeszczy - pokryte zostały jakby czarną gumową powłoką, która niemalże wchłania światło.
Producent informuje, iż nazwa słuchawek TMA-1 zaczerpnięta została z filmu "2001 Odyseja Kosmiczna" i oznacza Tycho Magnetic Anomaly-1 (czarny monolit o olbrzymiej trwałości i długowieczności). Pałąk jest nylonowy i elastyczny, wije się łatwo w każda stronę i wraca do pierwotnego kształtu. Muszle zbudowane są z twardej gumy, która ponoć niweluje wstrząsy i nie będzie się łatwo obcierać. Wytłumienie za driverem to 3mm bawełny. Izolacja nie dobra; lepsza niż w Denonach D7000.
Przylgnęła do nich łatka basowych potworów zalewających średnicę. Nie mam pojęcia z jakiego powodu!?
Dane techniczne tych słuchawek są różne wg różnych źródeł obecnie na stronie producenta i w ulotce widnieje "sensivity 110±3dB"; na niektórych stronach podaje się "115±3dB". Nie wiem skąd tak duża rozbieżność. Czy była wcześniej inna wersja? Może tak a może nie, jedno wiem na 100% - słuchawki te nie mają "bumiastego", luźnego, dj\'skiego basu. Nie jest to wybór dla "bashedów" odpowiedni. Może, to moje domysły, istniała wersja 115±3dB, która miała inklinacje do "podrasowywania" i wyolbrzymiania niskich częstotliwości? Egzemplarz, który mam taki nie jest.
AIAIAI TMA-1, tu zaskoczenie pierwsze, grają przed twarzą! Wyraźnie i w każdym repertuarze. Drugie zaskoczenie - jest scena, źródła poniekąd pozorne (w końcu to nie kolumny) łatwo zlokalizować.
Trzecia, dla wielu ważna sprawa, bas! Jest szybki, kontrolowany i chciałbym by było go więcej ... moje Denony D7000 rozpuściły mnie w tym względzie. AIAIA TMA-1 mają basu zdecydowanie mniej. Mniej nieznacznie niż Beyerdynamic DT-150. Więcej zdecydowanie niż Sony 7509 HD, ATH W5000, Grado GS1000 czy AKG 271 mk II.
Kolejna, czwarta uwaga odnośnie brzmienia.... średnica jest tu wyraźnie na pierwszym miejscu; jest bardzo dobra, pięknie oddają barwę. Nie wiem dokładnie w jakim pasmie gra trąba L. Armstronga lecz brzmi na AIAIAI doskonale. Wiem, że moje uwagi nie pokrywają się z wykresem producenta lecz nic na to nie poradzę.
Co tam jeszcze?
Góra nie jest podbita, nie sybiliuje - jest jej w sam raz. W materiałach reklamowych można przeczytać, iz "Górne pasmo jest mocno zrównoważone bez charakterystycznego rozlania wysokich częstotliwości dla słuchawek o bardzo małej masie. Wynikiem tego jest efekt niewielkiego tłumienia takich dźwięków jak talerze jednak bez utraty szczegółów dźwięku. Takie celowe działanie projektantów AIAIAI powoduje iż przy wysokich poziomach nie mamy efektu zniekształceń sopranu spotykanego w większości standardowych słuchawek djskich." Mogę się pod tym podpisać.
Nie są o z pewnością najlepsze słuchawki świata, nie zastąpią top/high-endu lecz dają dużą frajdę z słuchania muzyki. Radzi sobie z nimi iPod świetnie, nie ma potrzeby stosowania dodatkowego wzmacniacza. Dzisiaj z iPoda 5.5 G słuchałem A.Keys Empire State Of Mind (Part II) - naprawdę można odlecieć, Dużym plusem jest uniwersalność sprawdzą się z każdym repertuarem ... oprócz może klasyki, do klasyki góry chyba jest ciut zbyt mało ... lecz wystarczy zmienić pady na gąbczaste (są w zestawie) i mamy słuchawki tak jasne jak GS1000 :)
Słuchałem dzisiaj Metallica, G\'N\'R, Sofa, A. Keys, Roguckiego, O.N.A i masę Jazzu przerywaną Blusem ("Dr. House" na swojej płycie Let Them Talk jest naprawdę dobry!!) i testowo D&B, Techno, POP i RAP - grają AIAIAI\'ki wszystko to bez zająknięcia, czy z zestawu Meiera czy z iPoda - jest dobrze.
Słuchawki te kupiłem z myślą głownie o wakacjach i podróżach z drużyną "busem" na mecze, ipodzie i mojej żonie, która używa w 99% do słuchania muzyki źródeł przenośnych. Mała masa słuchawek, łatwość napędzenia... będą nam towarzyszyć podczas wszelkich wyjazdów i wycieczek.