Audiohobby.pl

Słuchawki wysokiego lotu

nano

  • 9079 / 5560
  • Ekspert
24-09-2010, 23:34
powoli nie rozumime tego forum ....

Dudeck

  • 5101 / 6436
  • Ekspert
24-09-2010, 23:39
Wyższa szkoła ... czegoś .

novitas

  • 114 / 5670
  • Aktywny użytkownik
24-09-2010, 23:53
1kzł=1024zł?
Ja bardzo przepraszam ale podejrzenia panów są całkowicie bezpodstawne. Ja niczym nie handluję. Ta pani przyszła do mnie w tym kożuchu i w nim wychodzi

bum1234

  • 67 / 6123
  • Użytkownik
25-09-2010, 00:32
Przecież ocena i wyłapanie tych mocno subtelnych różnic brzmieniowych, występujących między poszczególnymi produktami audio, a właściwie mnóstwem ich kombinacji, wymaga ogromnej ilości czasu, przeznaczonego na odsłuchy porównawcze. Gdzie tutaj zatem można mówić o obcowaniu z muzyką, jeśli porównywanie owo wymaga nieustannego powtarzania tych samych, znanych na pamięc utworów, bądź co gorsza ich fragmentów ? Zapytam tylkp, czy Szaowni Koledzy pamiętają co stało się ze "Słonecznikami" Van Gogha po tym , jak swego czasu ich reprodukcje można było spotkać w większości mieszkań?

Radical

  • 721 / 5771
  • Ekspert
25-09-2010, 00:43
Roland, masz rację! Dzięki Tobie sprzedałem mój system a odzyskane pieniądze zainwestowałem w drogocenny znaczek z XIIw. PNE, ponieważ on przedstawia znacznie wyższą wartość niż jakieś tam różnice dźwiękowe które to sobie wmawiam dla poprawy nastroju. Wpadnij to go pooglądamy....ale wyjmować z klasera go nie mam zamiaru!!

Rolandsinger

  • 2894 / 6469
  • Ekspert
25-09-2010, 01:14
Radical, stary znaczek ma wartość tylko dlatego, że jest rzadki, dzięki czemu ma wartość historyczną, dokumentującą coś wyjątkowego z historii obrotu przesyłek. Warto zaznaczyć, że większość starych, ale wydawanych w bardzo wielkiej serii znaczków nie ma żadnej wartości filatelistycznej. Podobnie jest z monetami. Mam znajomego zajmującego się numizmatyką, ma on w swojej kolekcji kilkadziesiąt monet z okresu Cesarstwa Rzymskiego, jak twierdzi - bez większej wartości, góra 20 zł/sztuka. Głównie dlatego, że każdy amator parający się numizmatyką ma tych monet cały słoik w domowej kolekcji.

Stare szpargały dziadka Mietka, mimo że leciwe, nie mają wartości historycznej, bo połowa jego pokolenia w piwnicach ma to samo i nie słyszałem by ktokolwiek ekscytował się zbieraniem podobnych, bezwartościowych gratów.

Podobnie nowe, nierzadko tandetnie wykonane słuchawki, produkowane na wielką skalę w Chinach z ichniejszych części, jakiejkolwiek marki, za jakąkolwiek cenę, nie mają wartości historycznej, bo niczego nie dokumentują, a kupić je może każdy posiadacz stosownej kwoty.

Gdyby audiofilia polegała na kolekcjonowaniu rzadkich eksponatów urządzeń do reprodukcji dźwięku, to można by przyjąć, że ten bzik ma jakiś wymiar uniwersalny, tj. historyczny.

Niemniej nie słyszałem by ktoś na forum poza nielicznymi wyjątkami polował np. na Sennheisery Charleston dla ich wartości kolekcjonerskiej.



_____________________________________

Śląski Festiwal Jazzowy przeniesiony na październik - kto będzie? -> Priv
____________________________________________Zapraszam do zakładki AUDIOSCEPTYCYZM :)

Rolandsinger

  • 2894 / 6469
  • Ekspert
25-09-2010, 01:28
>>Dzięki Tobie sprzedałem mój system...<<

Widzisz sam przyznajesz, że Twoim hobby i centrum zainteresowań jest jakiś "system".

Moim zresztą w tej chwili też jest..."System of a Down" :)))

_____________________________________

Śląski Festiwal Jazzowy przeniesiony na październik - kto będzie? -> Priv
____________________________________________Zapraszam do zakładki AUDIOSCEPTYCYZM :)

Rafaell

  • 5033 / 6465
  • Ekspert
25-09-2010, 11:10
>> Rolandsinger

Jak zwykle przynudzasz ;) wczoraj byłem na kapitalnym koncercie kwintetu Tomka Grochota z gościnnym udziałem Eddiego Hendersona, nabyłem promowana płytkę, zdobyłem autograf, czego jeszcze chcieć?:)

Ano koncert miał promować płytkę ,ale słuchając jej dziś stwierdzam, że to płytka powinna promować koncert :)  

Idąc za Twoją filozofią. że audiofilizm to wynaturzenie , zmuszony jestem się nie zgadzać z Twoimi wydumanymi teoriami. Sporo osób ma po prostu wyostrzony punk widzenia choćby na dźwięk. Studio, w którym zrobiona była płytka mimo full wypasu w sprzęt po prostu zrobiło materiał na jakoś tam spiętych klockach i mimo że dźwięk jest poprawny (materiał muzyczny od 3 utworu jest , moim zdaniem,bardzo  dobry) to jednak nie udało się im  uchwycić tego,co usłyszałem na koncercie  (byłem blisko instrumentów a z dala od nagłośnienia) Materiał został dosyć specyficznie nagrany wyobraźmy sobie nagranie za ostre instrumentów, następnie narzucenie pewnej kotary a następnie wyostrzenie jej w celu usłyszenia co za tego koca brzmi-tak się po prostu się nie da i na żadnym audiofilskim sprzęcie tego nie naprawimy. To nie układ tłumienia szumów ,gdzie najpierw dźwięki sprężamy a później rozprężając uwalniamy się od szumów.Moim zdaniem robota realizatora bez sensu, bo działająca na szkodę brzmienia instrumentów.

Moim zdaniem to że ludziska starają się stworzyć jakiś system grający to jak najbardziej sensowne działanie;bez niego po prostu w domach,samochodach, na spacerach tracimy dużo z muzyki.

Wracając jeszcze do mojej obecności na koncercie to audiofile mogli by mieć pewien zonk, otóż instrumenty wybitnie grały matowo! nie było tam na blachach Tomka Grochota jakiś atomowych wybrzmień rodem ze słuchawek Staxa,miotełki nie robiły ostrego ssszzzy,wielki bęben nie robił dup tylko po prostu słychać było ,że to długa fala, która wypełnia z jednego miejsca w drugie cała przestrzeń, tenorowy saxofon Adama Pieronczyka grał jakby był przyprószony 30 letnim kurzem w garażu matowość nie do podrobienia :) (no kiedyś słyszałem tak w studio wokal Jagi Wrońskiej-jednak się da) a trąbka Hendersona po prostu nie dzwoniła w uszach. Sam kontrabas Henryka Gradusa nie wstrząsał  pomieszczeniem ,ale go było tyle żeby frajda była. Sam fortepian Dominika Wani bardzo delikatnie i nie nachalnie włączał się do całości.

No i jakże odmienne było to od tego co otrzymujemy na płytach a co byśmy chcieli usłyszeć w domu.

Roland jak tego nie słyszysz i ci tego nie brakuje to szczęśliwy z ciebie chłopak.                        

Pan Kochany

  • 27 / 5547
  • Nowy użytkownik
25-09-2010, 11:16
Dyskusja powyższa oczywiście nie doprowadzi do niczego. Nie ma co jednak narzekać - większość dyskusji jest z oczywistego powodu skazana na podobny rezultat, z wyjątkim dyskutantów świeżych, nie mających wyrobionego zdania. Wszyscy inni, wyrobieni, siłą rzeczy przyjmują na początku swojego rozumowania aksjomaty powodujące jedynie wymyślanie coraz to bardziej wyrafinowanych środków i sposobów ich udowodnienia oraz argumentów zbijających a najczęściej ośmieszających tezy adwersarzy.
Niemniej, z punktu widzenia który formalnie nie istnieje (czyli obiektywnego) nie sposób nie zauważyć, że rozumowanie Rolandsingera logicznie jest nie do obrony, ponieważ jakiś tor odsłuchowy jest wymagany i sam on takowego używa, i jednocześnie nie jest to prawdopodobnie tor pierwszy lepszy, ale wybrany wg pewnych kryteriów. Co do istoty postępowania zachowanie wyżej przywołanego nie rozni się niczym od zachowania najbardziej nawet ześwirowanego audiofila, różnicą jest jedynie punkt postawienia granicy.
Rozumiem również, że głównym powodem rolansingerowej wypowiedzi jest skłonienie czytających forumowiczów do refleksji co jest wazniejsze i jednoczesne emocjonalne wyartykułowanie: "Muzyka, głupcze!!". Niemniej jedną z ułomności swiata, w którym żyjemy jest niemożność oddzielenia treści od formy, co z drugiej strony jest bardzo ciekawe, a nawet fascynujące, jesli jesteśmy w stanie przyjąć jak ludzie dorośli ograniczenia a jedynie mieć na uwadze konstatacje licealistów, że liczy się jedynie treść. Bo to już jest demagogia i mącenie w głowach.

majkel

  • 7477 / 6468
  • Ekspert
25-09-2010, 11:54
Nie, punkt Rolandsingera jest taki, że jak sobie z fallowem siądą wieczorem przy piwie lub innym trunku, który tak szeroko otwarł im oczy, to będą czytać i się śmiać z tego, jak niektórzy się bulwersują i rzekomo popadają w poważną polemikę. Natomiast z retorycznego punktu widzenia mamy do czynienia ze zdartą płytą, która się zacięła na jednym fragmencie. Mnie się dziś uczepiła melodia piosenki Seether, której oprócz innych słuchałem wczoraj w celu zapoznania się z właściwościami wzmacniacza słuchawkowego po przeróbce. Kawałek wysłuchałem cały, bo mi się podoba, a przy dobrym odegraniu przez sprzęt niesie jeszcze więcej pozytywnych emocji. Nie wmawiajmy ludziom, że prawdziwy smakosz zadowoli się nawet zimnym stekiem wypakowanym z gazety, bo do takiego na świeżo podpalonego na półmisku i podanego w restauracji to mu daleko. Oczywiście można mówić, że restauracje są dla świrów, bo jedzenie drogie jak diabli, a nie ma żadnych obiektywnych przewag tamtejszych kulinariów nad przygotowanymi w domu.

Vinyloid

  • 2470 / 5683
  • Ekspert
25-09-2010, 13:33
Z tymi restauracjami to różnie bywa. Niektórzy właściciele uważają, że wystarczy ładny wystrój aby ludziom smakowało (czytaj: aby więcej sprzedać i zarobić). Niestety, żeby stołować się w tych najlepszych, które niezmiennie trzymają wysoki poziom i przy okazji oferują miłą i sprawną obsługę oraz ciekawe ambiente większości z nas po prostu nie stać. Niektórzy zatem próbują podpatrywać dobrych kucharzy i gotują sami w domu. Wyniki tych eksperymentów bywają zaskakująco dobre, czasami lepsze od tych z dziedziny profesjonalnej gastronomii. No i tańsze bo DIY. Niestety coś za coś - nikt po nas nie pozmywa i do stołu nie poda a czas na przygotowanie potrawy będzie na pewno dłuższy niż w knajpie. Mogę się zgodzić z Rolandem, że nie należy przesadzać ze szczegółami i unikać dosypywania po jednym ziarenku soli aby uzyskać ten jedyny, właściwy smak bo to prowadzi do obłędu. Tym bardziej, że takiego idealnego smaku nie ma, gdyż każdy z nas ma inne podniebienie. Zgadzam się też, że nadużywa się określenia "audiofilski" przypisując to określenie każdemu urządzeniu, które ma w środku choćby jeden kondensator Nichicona. Nie oznacza to bynajmniej, że nie powinniśmy szukać zarówno "złotego środka" jak i rozwiązań bezkompromisowych (dla tych co mają dość zasobów i czasu aby bawić się przyprawami w nieskończoność). Na co poświęcają swój czas i pieniądze, to już wyłącznie sprawa osób zainteresowanych. A że czasem emocje biorą górę nad zdrowym rozsądkiem ? Cóż jak w każdej innej dziedzinie życia - trzeba znaleźć jakąś równowagę aby nasze bytowanie nie było mechaniczne i bezbarwne lub nie stało się jedną wielką huśtawką nastrojów. Umiar zalecam skrajności nie. I tu się z Rolandem nasze drogi rozchodzą.

majkel

  • 7477 / 6468
  • Ekspert
25-09-2010, 14:00
Vinyloid, ja sobie umiem sam ugotować, audio też. ;) Niemniej, doceniam cudze wysiłki, niektóre pewnie tym bardziej doceniam lub napiętnuję właśnie z powodu znajomości tematu od kuchni.

Leszek

  • 256 / 6469
  • Zaawansowany użytkownik
25-09-2010, 16:03
Piotrze rób swoje!!! Psy szczekają karawana idzie dalej(ulubione me przysłowie)Każdy ma swoja drogę którą idzie ;0)To,że wyleczyłem się ze sprzętomani i kablomani zawdzięczam to Fadeoverowi(pozdrawiam) i sobie tyż(gdy wzmacniacz chiński lampowy za ok 2 kzł gra lepiej niż produkt za 5 kzł-renomowana firma)a tak naprawdę lubię słuchać muzyki i to jest najważniejsze!Co nie znaczy,że Ci co szukają są osobami podlejszego gatunku ;O)

Radical

  • 721 / 5771
  • Ekspert
25-09-2010, 16:03
@ Rolandsinger
Czy uważasz również że np osoby kupujące drogie kilkudziesięcioletnie wino są chore? Ja tak nie uważam mimo że nie potrafię odróżnić wina za 500zł od takiego za 30zł z Tesco. Wierzę że osoba która wyda kilka tysięcy na butelkę takiego trunku jest w stanie go docenić. I tutaj dochodzimy do sedna sprawy, to że Ty nie widzisz różnicy między k518dj podpiętymi do odtwarzacza mp3 a Grado ps1000 podpiętych do klasowego wzmacniacza to wcale nie oznacza że nikt inny nie widzi.

fakamada

  • 1066 / 5972
  • Ekspert
25-09-2010, 18:18
Nie chodzi tu o ceny urzadzeń.

Myślą przewodnią jest stosunek czasu poświęcanego na:

słuchanie sprzętu vs słuchanie muzyki