Pierwsza sprawa, żeby zamknąć temat mbl-a 1431 - on gra nieciekawie, ale dopiero po włączeniu trybu 24bit/96kHz czyli jak mniemam - upsamplingu. Wciśnięcie magicznego przycisku oprócz zapalenia niebieskiej diody powoduje odebranie dźwiękowi połowy przestrzeni i całego wigoru. Nudno i matowo. Przesadzam w skali bezwzględnej zapewne, ale kierunek zmian jest właśnie taki. Ten ficzer to niewypał i mam nadzieję, że w 1531 nie psuje dźwięku. Słuchałem systemu mbl-a kiedyś i mi się bardzo podobało, ale nie wiem czy upsampler był włączony.
Odnośnie spotkania u Rafaella - poprzednim razem miałem słuchawki Johna słuchane przez przejściówki z XLR na jacka i jak mniemam, z kablem podłączonym według sposobu Beyerdynamica. Zresztą, jak pamiętam swoje sprzed przeróbki - nie zauważyłem różnic w kwestii przestrzeni względem słuchawek Johna, więc to pewnie było co miało być. No i na takich Beyerach wyszło nam z Rafaellem poprzednio, że lepiej się słucha na Lake People G93 niż G99/2, bo dochodziło nieco barwnego ciepełka. Wczoraj pokazało się coś innego, a w zasadzie mi znajomego. Przez T1 po modzie usłyszałem z G93 to samo "zakrzywienie czasoprzestrzeni", które kiedyś zauważyłem goszcząc ten wzmacniacz u siebie i słuchając na GS1000i. Było to w wyraźnie mniejszym stopniu niż u mnie, pewnie z powodu podania sygnału symetrycznego z DACa, który też służył za pokarm dla G99/2 po przepięciu. G99/2 wrócił na prowadzenie (bo prowadzi na wszelkich znanych mi słuchawkach, może poza Ultrasone PRO 2500) po przeróbce T1. Dźwięk przykuwa uwagę realizmem na dobrze zrealizowanych nagraniach, a jeśli chodzi o różnicę względem mojego wzmacniacza (i kabli), to pojawia się w nim delikatne przerysowanie dźwięków, co daje pogrubienie basu i zmatowienie przełomu średnicy i sopranu. Dźwięk jest przez to bardziej dosadny, a mniej swobodny, skrzypce lub wyższe tony fortepianu mogą chwilami męczyć. Talerze perkusyjne są lekko zgaszone, ale wyższy sopran nie będąc już przysłoniętym wydaje się bardziej przycinać ucho na perkusji. Scena jest bliżej, zwłaszcza jej środek. Trudno mi powiedzieć ile w tym różnic między samymi wzmacniaczami, a ile udziału kabli. Próbowaliśmy na chwilę inny kabelek do mojego wzmacniacza i on spowodował rozbiegnięcie się sceny na boki i ogólne rozjaśnienie, ale wokal się rozmył, więc wróciliśmy do mojego. Mój kabel po ostatniej "porażce" w HiFi Reference został poddany przeróbce na pseudo-symetryczny. Pomogło mu niewątpliwie w kontekście tego wzmacniacza. Efekt dźwiękowy na Lake People G99/2 jest mi znany z własnych eksperymentów z architekturami wzmacniaczy. Trzeba by ograniczyć zasięg sprzężeń zwrotnych ile się da i wtedy powinno być już bez dodatkowego obrysu i zmatowienia. To jest niuans, nie wiem czy do wyłapania indywidualnie zamiast w bezpośrednim porównaniu, podobnie jak lekkie wtręty Cary SLI-80. Co do Cary - jakiego sposób ingerencji w dźwięk jest nieco inny, nie ma tak stałego charakteru, jest to bardziej taki dodatek do dźwięków, który się pojawia i znika, podczas gdy Lake People jakby grał w tych swoich statycznie określonych ramach brzmieniowych. Ogólnie - na LP jest bardzo dobrze z zastrzeżeniami jak wyżej, na Cary SLI-80 w trybie ultra-linear (udawany SET do mnie nie przemawia) bardzo dobrze (nie celująco z racji ornamentów na dźwiękach nie przydających piękna ani przyjemności z odsłuchu, a wprowadzających delikatny "śmietnik"). Niech więc będzie Lake People + Beyerdynamic T1 zmodowane = ocena -5, Cary SLI-80 + słuchawki j.p. = ocena 5. Cary lekko z przodu także z powodu braku jakichkolwiek "złośliwości" w brzmieniu. Przypominam, że wszystko to w kontekście T1 zmodowanych, ponadto Cary nie słuchałem w systemie Rafaella.
Na systemie głośnikowym słuchałem tylko kilku kawałków ze składanki Blue Note. Uwagę zwraca wypełnienie i przestrzenność basu, ma ciało i szatę. Gra ze sporą ilością mięsa i nie buczy, co postrzegam jako zaletę głośników. Audiomatusy nie grają za plecy kolumn, a to według mnie kolejna zaleta. Potrafią wygonić środek sceny przed linię głośników, przez co instrumenty ustawione pośrodku, np. fortepian zyskują na ogólnej obecności w pokoju. Na górze pasma nie ma takiej czystości jak w Beyerach, a średnicę nieco bym "nawilżył", może jakiś lampowy preamp by spasował? Podobno to dobre rozwiązanie do końcówek mocy w klasie D. Trzeba też kilku minut, aby się dźwięk uwolnił od kolumn i zaczął grać w pokoju swobodnie, ale nie wiem czy to kwestia przyzwyczajenia do akustyki pokoju i systemu w nim postawionego, czy rozgrzanie się wzmacniacza.
Podziękowanie dla Rafaella za miłe ugoszczenie, smaczną kawę i ciasteczka oraz udostępnienie swojego sprzętu do odsłuchu.