Pomimo że CAL! i SR80 to raczej słuchawki średnio-niskich lotów pozwolę sobie napisać kilka słów na ich temat, zwłaszcza że CAL! to chyba najczęściej obok Grado padające słowo w tym wątku :)
Otóż w wyniku momentami euforycznych opinii CAL! wszedłem w ich posiadanie, wymieniłem kabel, wygrzałem wg przepisu samego Rolandsinger\'a.
Pierwsze wrażenie w porównaniu do SR80 (których jestem posiadaczem kilka lat) to zupełnie inne podejście do średnicy, wokale duuuuużo mniej wyraziste, coś jakby wokaliści śpiewali z workami na głowie. Po kilku godzinach z CAL! zacząłem przyzwyczajać się do tego typu prezentacji, a w ostro zrealizowanych płytach nawet bardzo mi się spodobały, jednak każdorazowa zmiana na Grado sprawiała że wokale niczym nie skrępowane odżywały, stawały się bardziej namacalne, zdecydowanie bardziej trafiałby w mój gust.
Druga sprawa to denerwujące pogłosy (dudnienie) na CAL! niczym z plastikowego kubła, efekt zupełnie nie występuje na SR80 zresztą podobnie jak na kolumnach, gdzie jest więcej powietrza i brzmienie nie jest tłamszone.
Im ciemniej brzmiące album tym efekt dudnienia większy.
Co do basu, wiele mówi się ze CAL ma potężny bas. Czy potężny ? tego nie wiem, na pewno co do całości ogólnie jest go znacznie więcej niż w np. SR80 ale ... podczas eksperymentów z EQ okazało się, że jeśli podjadę EQ 55Hz do +5dB bas na SR80 schodzi nieporównywalnie niżej niż w CAL. CAL mimo podbicia basu nie daje tak piorunującego efektu jak SR80, które walą dużo dużo niżej. Jaki z tego wniosek ? Grado nie są pozbawione basu (jak twierdzą ich zagorzali przeciwnicy). Wygląda na to ze podpięte do odpowiednie toru dadzą taki bas który jest zupełnie poza zasięgiem CAL.
Mimo wielu elementów brzmienia CAL!, które moja mózgownica odbiera jako mankamenty nie skreśliłem ich, mają one ponad 400h grania i z czystym sumieniem mogę powiedzieć że wygrywają z moimi wysłużonymi Grado pod względem wygody i co oczywiste wytłumienia. Sprawia to że są one dużo praktyczniejsze do słuchania w pracy, zwłaszcza jeśli jest to Open Space.
Ostatnio zauważyłem kolejny ich mankament, jakby soprany urosły, czasem potrafią tak zaświszczeć, że "osławiona" podbita górna średnica Grado to przy tym pikuś. Nie wiem czy to efekt ostatecznego wygrzania czy też moje cudowne wyostrzenie słuchowe ;)
Koniec końców mogę podsumować, że brzmienie idące w kierunku CAL! niektórym może się podobać, ale zdecydowanie nie jest dla mnie.
I między innymi to właśnie dlatego sięgnąłem po wyższy model Grado.
ps. słuchałem na Beresford GFmod Caiman
repertuar bardzo różny m.in: Anathema, Arcana, Ayreon, Dead Can Dance, Faith and the Muse, Green Carnation, Loreena Mckennitt, Mari Boine, My Dying Bride, Opeth, Riverside, Raz Dwa Trzy, Sarah McLachlan, Tenhi, Ulver