Pseudo-test kilku kaset.
Po wczorajszym niepowodzeniu z napisaniem posta, dziś postanowiłem powtórzyć proces twórczy. Niestety gdzieś mi umknęła wczorajsza wena i tekst z pewnością będzie dużo gorszy.
Kasety dotarły do mnie w dniu wczorajszym i po powrocie z pracy zabrałem się za obiecany test. Od razu pragnę zaznaczyć, iż pomimo dołożenia wszelkich starań z mej strony trudno go potraktować jako wiążący. Opiera się bowiem tylko i wyłącznie na tym co słyszę. Nie posiadam żadnego sprzętu pomiarowego a mój pokój jest wybitnie antyakustyczny. Mimo wszystko uwierzcie, że wypociny które znajdziecie poniżej są całkowicie obiektywne. Żadna z firm mnie nie przysponsorowała ani nie nagrodziła gadżetami. Na kasetki wybuliłem z własnej kieszeni.
Źródło: Jako źródło do archiwizowania potraktowałem płytę CD Art of Noise - Influence side A (żółta). Wybrałem z niej trzy ostatnie utwory: 18 - Something is Missing, 19 - The Holy Egoism of Genius i 20 - Un Tendre et Triste Regret (nota bene nie ujęty w oficjalnym spisie tytułów). Płytka wydana przez ZTT Records Ltd z numerem katalogowym SALVODCD212 w 2010r. Wybrałem właśnie te kawałki, bo można na nich znaleźć różnorodność instrumentalno-stylistyczną. Obok orkiestry symfonicznej są sample, czy gitary elektryczne. Muzyka klasyczna (Debussy\'ego) przeplata się z ambientem, czy brzmieniem rockowym. Dzięki temu nie musiałem robić kompilacji z kilku różnych płyt.
Sprzęt: Tu jest bieda. Nie posiadam ani jednego elementu załugującego na miano audiofilskiego, czy nawet hi-endowego. Mimo to swe klocuszki traktuję jako rzetelne hi-fi a przecież większość użytkowników właśnie takimi elementami na codzień się posługuje.
W zestawie nagrywająco-weryfikującym wykorzystałem: CD player Denon DCD-820; receiver UHER RG280; deck AIWA AD-F500Z (przy odtwarzaniu Dolby NR - off); interkonekty robione własnoręcznie na kablu słuchawkowym Azusa i wtykach RCA Vitalco, głośniki Canton GL260, słuchawki Universum 671.920.7.
Zestaw weryfikujący składał się z: preamplifier Siemens RP777, amplifier Siemens RE777, deck Siemens RC777 (Dolby NR - off), interkonekty robione własnoręcznie na kablu wieloparowym SOMMER z wtykami DIN5/180 Neutrik, kolumny Canton Karat 200, słuchawki Universum 671.920.7.
Po teście trochę żałowałem, że nie skorzystałem również ze źródła analogowego, ale dłużej się nad tym zastanawiając doszedłem do wniosku, iż łączyłoby się to ze strasznym wachlowaniem winylami a przez to zużyciem pokaźnych ilości płynu do mycia płyt.
Przejdźmy do samego testu.
Test:
Do testu wykorzystałem fabrycznie nowe, zapakowane kasety: SONY CDitII 90min (type II); Fuji KII 60min (type II); TDK SA 90min (type II), TDK CDing 2 74min (type II), Maxell UDII-CD 90min (type II), Maxell XL-II (type II). Jak widać zestawienie obejmuje jedynie chromówki. Użycie dodatkowo żelazówek zaciemniło by obraz a metale nie są już powszechnie dostępne (podobnie jak chromowo-żelazowe). Wszystkie kasety charakteryzują się brakiem dodatkowych efektów dźwiękowych w postaci pisków i zgrzytów wynikających z kiepskiej obróbki oraz montażu. Posiadają wewnątrz ekrany z twardszego tworzywa sztucznego zapewniającego brak tarcia taśmy o obudowę. Standardowo już rolki prowadzące osadzone zostały na ośkach będących składową częścią samej obudowy. Same obudowy można podzielić na dwie kategorie: przeźroczyste i klasyczne z okienkiem. Te drugie charakterystyczne są dla egzemplarzy traktowanych przez producenta jako "klasa wyższa". Podobnie jest ze śrubkami (choć nie wszędzie). pudełka ochronne to teraz zupełnie inna bajka niż 20~30lat temu. Są teraz bardzo kruche i otwierając je ma się wrażenie, że albo zawias się urwie, albo całość pęknie. Ma to o tyle znaczenie że firmy wysyłają zamówiony towar w kopertach bombelkowych i coś się w transporcie może pokruszyć (na pięć rozpakowanych kaset w dwóch mam uszkodzone pudełka). Wkładki również prezentują marną (w porównaniu do dawnych czasów) jakość. Brzydko zaprojektowane i często marnie wydrukowane. O ostatnim elemencie - naklejkach - najlepiej wogóle nie wspominać. Kolejność nagrywania i odsłuchiwania kaset: TDK SA, TDK CDing 2, Fuji KII, Maxell UDII-CD, Maxell XL-II, SONY CDitII.
Zestawienie (od najgorszej):
Miejsce 6: TDK CDing 2 - Kaseta w obudowie przeźroczystej. Klejona. Na pudełku ochronnym wytłoczona sygnatura producenta. Wkładka pojedyńcza zaprojektowana na modę z lat 90-tych (np: TDK SF).
Ustawienia decka: Record level - 7; BIAS - +12; Record calibration - +1; Dolby C - on
Nośnik bardzo eksponuje wysokie tony. Do tego stopnia, że później nie da się tego skorygować potencjometrami preampa. Utwory brzmiały bardzo sztucznie a czasami wręcz denerwująco. Nie jestem fanem cykania i przesadnych sopranów przez co taka reprodukcja materiału zupełnie mi nie odpowiadała. Niskie tony są zredukowane i spłaszczone. Basów tu nie uświadczymy. Tony średnie (oprócz skrajów hi i low) są przeniesione w sposób neutralny. Kaseta dobrze będzie sprawdzać podczas rejestrowania materiału tanecznego z gatunków disco-polo, acid, rave, czy techno, gdzie duży nacisk daje się na częstotliwości 14k i wyższe.
Miejsce 5: TDK SA - Kaseta w obudowie klasycznej (nieprzeźroczysta z okienkiem), skręcanej pięcioma śrubkami. Jedyna bez ekranu pod resorem filcu dociskowego taśmy. Na pudełku ochronnym wytłoczona sygnatura producenta. Wkładka pojedyńcza, kiepsko zaprojektowana (ktoś przedobrzył z kolorkami).
Ustawienia decka: Record level - 7; BIAS - +12; Record calibration - +1; Dolby C - on
Nośnik uwypukla niskie tony w stopniu korygowalnym dla preampa. Niestety nie jest to zabieg w stylu sprzętowego SRS. Basy są bardzo ociężałe i spóźniją się wyraźnie. Wybitnie brakuje im szybkości. Podobnie z pasmem nisko-średnim. Pozostała średnica zachowana w stopniu neutralnym dla źródła. Wysokie odwzorowane zadziwiająco zgodnie z oryginałem. Taśma może znaleźć zastosowanie przy archiwizacji muzyki gdzie ważne jest "pierdnięcie", ale nie musi być ono precyzyjne (ważne żeby dudniło). Ponadto wydaje się stworzona do zapisywania audiobooków.
Miejsce 4: Maxell UDII-CD - Kaseta w obudowie przeźroczystej. Klejona. Nadruk z nazwą tylko na jednej stronie (ech ta oszczędność). Na pudełku ochronnym wytłoczona sygnatura producenta. Wkładka pojedyńcza, beznadziejnie zaprojektowana i wydrukowana (po prostu - brzydka).
Ustawienia decka: Record level - 7; BIAS - +5; Record calibration - -1; Dolby C - on
Nośnik podbija pasmo od ok.11kHz do ok. 16kHz. Robi to w sposób cywilizowany, co ma wpływ na poprawę nastroju słuchającego (ocieplenie tonów). Pozostała część średnicy i wysokich przeniesiona w sposób neutralny. Niestety występuje również wycofanie niskich przez co stają się zbyt płaskie, dwuwymiarowe. Trudno jest w związku z tym usytuować takie instrumenty jak gitara basowa, albo kontrabas na tle reszty instrumentów. I taka ciekawostka - taśma jako jedyna wykazała duże odstępstwa pomiędzy wskazaniami indykatora w procesie nagrywania względem późniejszego odtwarzania. Wskaźnik pokazał spadek dynamiki o ok. 3~4dB co jest wartością znaczącą. Kaseta powinna dobrze dawać sobie radę z rejestrowaniem muzyki pop w której walnięcie ogranicza się do stopy perkusji i brzdąkania bez sensu na basówce. Za to wokalu (podbijanego i ocieplanego przez ten nośnik) jest w tej muzyce dużo.
Miejsce 3: SONY CDitII - Kaseta w obudowie przeźroczystej (przydymionej i miejscami matowionej). Klejona. Pudełko typu "slide" z wytłoczoną sygnaturą producenta. Wkładki ze względu na specyfikę pudełka nie ma wcale.
Ustawienia decka: Record level - 7; BIAS - -8; Record calibration - +0,6; Dolby C - on
Nośnik przesuwa delikatnie scenę w kierunku tonów wysokich, ale bez znaczących strat dla reprezantacji basów. Średnie pozostają zgodne ze źródłem. To bardzo neutralna kaseta. Śmiało można na niej archiwizować każdy rodzaj muzyki rozrywkowej. Niestety ze względu na "usterkę" związaną z podbiciem i wyeksponowaniem wysokich, niezbyt nadaje się do muzyki klasycznej (a także bluesa i klasycznego jazzu). Biorąc pod uwagę stosunek cena/jakość (4,50zł za C90) na dzień dzisiejszy ta właśnie taśma wydaje się moim najlepszym zakupem. Może nie zachwyca, ale również nie rozczarowuje.
Miejsce 2: Maxell XL-II - Kaseta w obudowie klasycznej (nieprzeźroczysta z okienkiem), skręcanej na pięć śrubek. Pudełko bez wytłoczonej sygnatury producenta. Wkładka pojedyńcza, przekombinowana w sferze projektowej (kolorki) i niechlujnie wydrukowana.
Ustawienia decka: Record level - 7; BIAS - +5; Record calibration - -0,3; Dolby C - on
Taśma oferująca coś czego nie miała żadna inna testowana kaseta. Mianowicie zdecydowane ulepszenie tego co dane jest słyszeć ze źródła. Pojawiają się nowe dźwięki i instrumenty, które oryginalnie są wycofane i schowane. To trochę jak ołtarz - otwierają się przed słuchaczem "boczne nawy". Scena się poszerza i nabiera przestrzeni. Instrumenty i wokal można przy tym lokalizować bez najmniejszych przeszkód. Wszystko znajduje się na swoim miejscu. Dodatkową cechą in-plus nośnika jest sposób radzenia sobie z wyższymi tonacjami. Owszem są one wyeksponowane, jednak bez natręctwa. Trójkąt czy hi-hat brzmią z tej kasety rewelacyjnie. Polecam ten nośnik do wszelkiego rodzaju muzyki, ze szczególnym naciskiem na utwory klasyczne (opera, symfonia itp) oraz do nagrań z kiepską realizacją. Taśma wyłuska z materiału to co gdzieś nieopatrznie zostało w procesie masteringu zagubione. Byłby to dla mnie niekwestionowany numer jeden gdyby nie ...
Miejsce 1: Fuji KII - Kaseta w obudowie klasycznej (nieprzeźroczysta z okienkiem). Klejona. Pudełko odwrotne (szczelina dostępu do taśmy od strony otwieranej). Wkadka pojedyńcza, bardzo skromna, ale poprawnie zaprojektowana i dobrze wydrukowana. Najładniejsze, "klasyczne" naklejki.
Ustawienia decka: Record level - 7; BIAS - +8; Record calibration - 0; Dolby C - on
Nośnik absolutnie neutralny. Porównanie źródło-kopia jest jak 1:1. W pierwszej chwili po włączeniu play w magnetofonie rzuciłem okiem czy aby ze względu na gapiostwo nie puściłem znów CD-ka. Potem delikatnie opuścia mi się żuchwa. Perfekcja bez żadnych przebarwień. Scena nie ma chęci wędrować w żadną stronę. Nic nie zostaje ocieplone, ani wychłodzone. Całkowita stabilność przekazu. W związku z tą cechą nadaje się do archiwizowania absolutnie każdego rodzaju przekazu dźwiękowego, Czy to muzyka, czy tekst - bez znaczenia - to co słyszymy na żywo, to zostanie również przez tę taśmę "zapamiętane" i to właśnie w taki sposób jak w danej chwili "odbieramy uszami". Dla mnie Fuji KII to obecnie niekwestionowany lider wśród nośników CC dostępnych jeszcze w szerokiej sprzedaży. Absolutnie rekomenduję każdemu zakręconemu na punkcie rejestratora zwanego magnetofonem kasetowym.
No i to tyle. Aby podsumować jakoś ten pseudo-test.
Rynek jest okrutnie skurczony. Dobre kasety ze "złotych lat" (szczególnie type IV) kosztują horrendalne pieniądze. Szkoda ich nawet rozwijać z folii a co dopiero poświęcić na jakiś materiał dźwiękowy. To co jeszcze jest dostępne w różnorakich źródłach dystrybucji przedtawia sobą raczej marną jakość (znów porównując do polowy lat 80-tych). Na szczęście można jeszcze trafić na rodzynka. Takimi w moim zestawieniu są niewątpliwie Fuji KII i Maxell XL-II. Ta pierwsza ma ponadto dość ciekawą folię ochronną. Otóż jest na niej wydrukowany cały typoszereg taśm sygnowanych znaczkiem Fuji. Otóż KII spośród czterech symboli nie jest tym najwyższym. Przerasta ją ZII, na którą od dziś zaczynam polować (archiwum Allegro podaje ceny 30zł za sztukę - trochę chore).
Kolejne spostrzeżenie związane ze znacznie wyższymi wydatkami - mam chałowy sprzęt (ale i tak bardzo go lubię). Muszę się w końcu zebrać w sobie (i finansowo) i potem (w tajemnicy przed małżonką) zdobyć drogą kupna coś co naprawdę będzie grało i nagrywało a nie tylko udawało. Oj życie miłośnika Vintage do lekkich się nie zalicza ... Ale kto mówił że będzie łatwo i bezboleśnie?
Jakby co, to z całego procesu pseudo-testowania mam kilka fotek. W przypadku zainteresowania nimi postaram sie zamieścić na forum.