Od czasu do czasu trzeba się trochę "odkorować", więc wybrałem się wczoraj na Metallicę.
Zaczęli dobrze od "Creeping Death" ale potem było już coraz słabiej, jak zwykle przy "Unforgiven" zacząłem ziewać. Po godzinie byłem już lekko wkurzony aż zaczęli ogrywać numery z "Master of Puppets" z tytułowym na czele. Ostrzejszy set zakończył się "Whiplash". I potem juz hity - "Nothing...", "Enter..,", "Sad but true". Na bis punkowe covery, których słuchałem już powoli wycofując się do wyjścia. Ani jednego numeru z zapowiadanej płyty ! Chyba , że coś przespałem, bo , że ziewałem to już wiadomo.
Dżwięk: wiatr hulał, więc pewnie się domyślacie, że tylko basisko było w jednym miejscu. Poza tym było dość ( jak na Metallice ) cicho, a byłem na płycie.
Reasumując, z trzech koncertów tej zacnej kapeli jakie widziałem ten był najsłabszy. Może rozkręcą się na dalszej części trasy.