od paru dni sa u mnie yamahy yhd-3, takie malenstwa, ale z dusza giganta. Graja jeszcze ciemniej niz yh100, i z basem w wiekszej jeszcze ilosci, co prawda nie jest tak dobrze kontrolowany jak ten yh100, ale ta miekka woluta basowa i ciemny dzwiek bardzo ale to bardzo umilaja mi codzienne podroże komunikacja miejska do pracy. Mialem przez jakis czas pchelki, ale kiedy zalozylem yhd na glowe znow poczulem ze nie kalecze uszu, jest miekko, delikatnie i intymnie jezeli tak mozna to ująć. Słuchawki trafily sie jak nowe wiec dodatkowo sie ciesze. Znow sie utwierdzilem w tym ze jednak tylko ortho jak dla mnie- poglosy, i delikatnosc brzmienia nie ma sobie rownych. Moze i czasami jest to zbyt romantyczne, ale dla mnie nadal bardzo prawdziwe. Poprostu kocham ten dzwiek. Wedia v39 calkiem niezle sobie radzi, tworza dobry duet, sluchawki maja skutecznosc 98db, i calkiem niezle mozna je wysterowac grajkiem jak vedia v39. Kiedy otworzylem je celem jednak zrobienia moda ktory kazde ortho bez flagowych modeli wymagaja zdalem sobie sprawe ze stopien skomplikowania budowy takiego drivera jest conajmniej tak samo skomplikowany co chociazby driver hd800, one nie mogly przertwac do dzisiejszych komercyjnych czasow gdzie koszt koncowy musi byc minimalny. Sluchawki sa z roku 89/90, to najmlodsza seria ortho yamahy, ktore po 90 roku przestaly istniec wogle, szkoda
pozdrawiam