Witam.
Opiszę tylko swoje wrażenia odsłuchowe. Nie jest to recenzja, czy ostateczny osąd. Gusta się zmieniają, po za tym jadłem chleb ze zbyt małej ilości pieców by ferować wyroki.*
* to na wypadek ataków przedstawicieli różnych klanów słuchawkowych ;-)
Słucham na:
HD580
rekablowane CAL
Forum608IV
Beresford TC-7510 s.III
optyk TC-3618
PCLink v4
Miałem też dłuższy czas Grado SR-325i (ale nie miałem możliwości porównania bezpośrednio z ortodynamicznymi słuchawkami).
Niestety nie potrafię pisać kwiecistym językiem, ani opisywać w tak precyzyjny sposób aspektów technicznych typu: górka na 7 kHz, napiszę prostymi słowami jak słyszę.
Z pamięci porównując SR-325i z HD580. W tych pierwszych byłem oczarowany szybkim, sprężystym, nisko schodzącym basem, podobała mi się iluzja grania na żywo, nawet na cichym poziomie głośności słychać było wszystkie detale na górze (powiedzmy godzina 8, gdzie Sennheisery to godzina 9 czy 10 by na górze usłyszeć podobne rzeczy). Tylko czy w rzeczywistości jest to możliwe, dajmy na to na akustycznym koncercie? Choć mi się te iluzja czy też „upiększający realizm” bardzo podobał. Mając je przez miesiąc w bezpośrednim porównaniu na tamten czas wybrałbym Grado (szczególnie za bas, gdzie w Sennheiserach wydawał mi się o wiele bardziej rozlazły), choć Grado potrafiło czasem ukłuć w uszy co HD580 się nie zdarzało i na dłuższą metę tylko w niemieckim produkcie mógłbym siedzieć parę godzin, również ze względu na większą, jak dla mnie wygodę. HD580 można dostać 2x taniej od używanych Grado, to też ma znaczenie, dlatego je zostawiłem. Dysponuję również rekablowanymi CAL. W bezpośrednich porównaniach przesiadka z Grado na Sennheisery i odwrotnie nie nastręczała trudności adaptacyjnych, natomiast na CAL tak. Oczywiście po kilku minutach słuchania następuje przystosowania się słuchu, mózgu i słychać te same rzeczy, tylko podane inaczej.
Śledząc wątki kolegów chciałem spróbować innego brzmienia. Mając do wyboru magnetostaty lub elektrostaty (a w zasadzie na długi czas ze względów finansowych tylko tą pierwszą grupę) zdecydowałem się obserwować licytacje. W końcu udało mi się zakupić używane Yamaha HP-3 oraz Fostexy T50RP (mk2 jeśli się nie mylę, pady skóropodobne, ale nie pomarszczone). Ze względu na opisy kolegów, że łatwiej zacząć od Fostexów, Yamah póki co nie ruszyłem. Zaparłem się, bo opisy dla próbujących orto po raz pierwszy wiadomo jakie są. Przez kilka dni nie usłyszałem nic interesującego, jakbym radia tranzystorowego słuchał, bez basu i przestrzeni. Ale jak już przybyły to trzeba spróbować i po tygodniu było już lepiej. Któryś kolega pisał, że orto podają bardzo dużo informacji dla słuchającego pierwszy raz i mózg nie jest w stanie tego ogarnąć. Nie wiem czy to wiarygodna teza, ale zgadzam się, że nie byłem w stanie usłyszeć niczego interesującego na początek.
Pojawił się bas i to dobrze kontrolowany, choć w małej ilości jak pamiętam. Długi czas nie mogłem zaakceptować braku sceny, słuchawki grały mi w głowie, nie czułem lokalizacji instrumentów, przyzwyczajony do szerszego sposobu prezentacji HD580. Po dłuższym czasie odsłuchów mogę powiedzieć, że Fostexy bardzo mi się podobają, wręcz jestem zachwycony.
Bas jest w nich szybki, niskie tony ujawniają większe bogactwo w porównaniu do dynamicznych słuchawek, które miałem. Nie potrafię tego opisać, ale odczuwam jakby „ciężar, masę” niskich tonów, coś podobnego, gdy stoimy obok instrumentu dętego i muzyk wydobywa z niego dźwięk. Oczywiście w granicach sposobu prezentacji przez słuchawki.
To co mnie chyba najbardziej zaskoczyło to średnica. W nagraniach usłyszałem bogatszą fakturę instrumentów, detale, których wcześniej nigdy nie wychwyciłem. Jakby mnóstwo informacji na średnicy było wcześniej przede mną schowanych. Tak było w wielu nagraniach.
Do tej pory nie mogę uwierzyć ile razy będę na nowo słuchał nagrań.
Tony wysokie – tu nie odczułem nic nowego, wręcz są delikatnie schowane wg mnie w porównaniu do pozostałych pasm. Ale nie przeszkadza mi to, poza tym niskie tony i średnica poprawiają mi bilans zdecydowanie na korzyść moich nowych słuchawek.
Bezpośrednia przesiadka z Fostexów na CAL jest dla mnie nie do zaakceptowania. Rozlazły, wolny, przykrywający wszystko bas, który nie schodzi nawet tak nisko – tak to odbieram. Przesiadka na Sennheisery jest stosunkowo łatwa, to inna szkoła grania, ale jednak chyba klasa słuchawki, skoro nie odczuwa się dyskomfortu. Bas wydaje się o wiele potężniejszy w nich, gdy zakładam je bezpośrednio po Fostexach, robi o wiele korzystniejsze wrażenie niż w CAL, ale wolę ten z T50RP. Zakładając HD580 nie mam wrażenia spójności przekazu całego przekazu muzycznego, brakuje mi realizmu, który odczuwam w o wiele większym stopniu w japońskim produkcie. Musi minąć dłuższa chwila w moim przypadku, bym znowu mógł słuchać Fostexów, niż odwrotnie.
Fostex T50RP to model studyjny, gra bez fajerwerków, nie jest nastawiony na upiększanie, postrzeganie sceny przeze mnie jest już korzystniejsze, choć nie odbieram jej jako zbyt szerokiej (póki co nie brakuje mi tego kompletnie), nie wiem jak grają inne ortodynamiczne modele. Czy to nie jest odpowiednik np. AKG K240 w dynamikach? Wtedy też można mieć inne wrażenie niż o audiofilskich słuchawkach, ale nawet w tym studyjnym modelu usłyszałem rzeczy, których wcześniej nie było w Grado i Sennheiserach. Oczywiście, gdy biorę potem HD580 i wsłuchuję się to wiele rzeczy pojawia się na średnicy (tzn. z pamięci i nie są już tak zaakcentowane), które usłyszałem w ortodynamikach, tylko dlaczego wcześniej przez półtora roku posiadania HD580 tego nie słyszałem? A przecież każdy zna wiele nagrań na pamięć, które puszczał wielokrotnie.
Mój tor jest na pewno bardziej odpowiedni dla słuchawek dynamicznych niż dla T50RP, które wypadły bardzo korzystnie. Nie śmiem mówić, że to lepsza grupa słuchawek, gdyż mam zbyt małe doświadczenie. Nie zamierzam sprzedawać Sennheiserów (np. za 2 lata odwidzi mi się sposób grania orto, czy stwierdzę, że jednak wcale tak pięknie nie jest), ale na stan obecny słuchając Fostexów i ubogiego toru mam wrażenie, że np. siedzę w sali gdzie grają muzycy, mając na głowie gruby materiał, pozwalają mi usłyszeć powietrze wydobywające się z instrumentów, ich potęgę (choć przez materiał nie słychać wszystkiego dokładnie, brakuje tej kropki nad „i”) natomiast mając Sennheisery jest to tylko nagranie.