>> skyrobin, 2009-01-01 22:15:11
Zamieniając kable efekt fatalny, całkowita degradacja brzmienia praktycznie w każdym aspekcie
:)). Skyrobin, proszę Cię, ja wiem że audiofile sami są sobie winni nieustannj eskalacji i inflacji pojęć, czytając recki przesiąkają okreśłnym językiem i sposobami artykualcji wrażeń i opisu spostrzeżeń. ale "całkowita degradacja" wydaje mi się... szkoda gadać :).
Wracając do metodologii porównań i testów muszę przyznać, że badanie nei było w pełni wiarygodne, bo nie został spełniony warunek "caeteris paribus" (z łac. wszystko inne równe), tj. dokonana była więcej niż 1 zmiana (bi>single). Bo jednocześnie, korzystając z faktu że był u mnie akurat Lancaster ze swoją niezawodną lutownicą, rozkręciliśmy moje Ushery v-601 i okazało się, że w środku wszystkie połączenia zrobione są za pomocą aluminiowych blaszek samochodowych, gdzie powierzchnie styku były... wiecie jakie ;-). Tak więc poucinaliśmy wszystko i polutowaliśmy, w tym kable na terminalach. Marek poszedł, a ja zacząłem słuchać (będąc do nie dawna "wyznawcą" bi-wire). Scenka mi nie opadla wprawdzie, ale efekt był zauważalny i pozytywny. może jednak nie było to zwiększenie gęstości (tu faktycznie KOLOSALNĄ różnicę robią sieciówki, najlepiej za minimum 15 tyś zł :-), a raczej szczegółowość, zaznaczenei krawędzi i lepsze ich zawieszenie w większej przestrzeni, kosztem właśnie zagęszczenia.
A i tak były to wrażenia "na granicy", podobnie z resztą jak zamiany rodzaju kabli w bi-wire, które słyszy tylko audiofil ćwiczony w wyszukiwaniu i zauważaniu takich różnic.
Wniosek dla założyciela wątku: posłuchaj samemu i odpisz za rok-dwa następnemu pytającemu co sądzisz...