Solomon Kane: Pogromca zła
Gra mn. Max von Sydow i Pete Postlethwaite (koniec świata) :)
Recenzja niejakiego bagrova z Film Webu - pozwolę sobie przytoczyć, bez wiedzy autora.
Jest zbyt dobra, abyście ją przeoczyli
"REWELACYJNY, GENIALNY.(możliwe spojlery)
Nieprawdopodobne dzieło filmowe o wadze szekspirowskiego dramatu. Rok 1601, Anglia. Awanturnik Solomon Kane nastraszony przez szatana w czasie przeprowadzonego rok wcześniej szturmu na arabską twierdzę, zaszywa się w klasztorze. Szatan okazuje się narzędziem ewangelizacji i sprawia że nawet największy bezbożnik może wrócić na łono kościoła. Fantastyczny zabieg reżysera pokazujący że świat nie jest czarno - biały a zło może prowadzić do dobra.
Tak więc nasz dobry Solomon klepie zdrowaśki w klasztorze ale przeor( który miał sen by Kane wrócił do domu) nakazuje mu opuścić mury zakonne . Smutny, samotny jak również bezbronny( gdyż wyrzekł się przemocy) Kane maszeruje przez Anglię, w której trzeba powiedzieć nie działo się wtedy dobrze. Na traktach bandy rzezimieszków, na każdym drzewie wisielec, w każdej wiosce wiedźma. Żadnych władz administracyjnych. Aż chciałoby się zakrzyknąć: Gdzie jesteś Królowo Elżbieto?! W takich to niewesołych okolicznościach Solomon spotyka rodzinę dobrych chrześcijan, których marzeniem jest wycieczka do Ameryki, kraju wielkich pieniędzy i wielkich możliwości. Ojciec rodziny to dobry chłop więc Kane\'owi fajnie się z nim gaworzy, zwierza mu się ze swoich przewin a ten mimo to go akceptuje. Kolejna wspaniała lekcja płynąca z tego filmu, człowiek zasługuje na druga szansę. Więc tak sobie wędrują bodajże do Plymouth, gdzie rodzinka ochoczo wskoczy na statek do Ameryki. Wszystko to jest przetykane zgrabnie wplecionymi retrospekcjami z dzieciństwa Kane\'a, które też nie było szczęśliwe. Mamy więc w tym filmie konflikt rodzinny, bratobójstwo i wykład o zgubnym wpływie na człowieka braku zainteresowania ze strony rodziców.
Podróż układa się dobrze aż do granicy hrabstw Devon i Somerset. Tu bowiem panuje zły czarnoksiężnik przemieniający ludzi w bezwolne monstra. Owe monstra napadają na niewinnych towarzysz Solomona i bez namysłu ich zabijają, a jedno dziewczę porywają. O płacz zgnębiona Kornwalio!! Potem jest już tylko przysięga złożona umierającemu ojcu porwanej dziewczyny, obietnica odkupienia i krew lejąca się strumieniami jak w "Makbecie\'. A droga od odkupienia będzie kręta i wyboista, będzie prowadziła przez ukrzyżowanie, zabicie ojca i brata, wygłoszenie masy pompatycznych, kretyńskich, pseudo - chrześcijańskich tekstów.Na chwile zwątpienia tez będzie miejsce.
Trzeba przyznać, że widz może utożsamiać się z misja Solomona bo oglądanie tego filmu wydaje się być karą za grzechy, i nie pozostaje nic innego jak tylko mieć nadzieję że prowadzi to do odkupienia.
Moja ocena. Mocne 1/10."