Tak i jest jak piszesz Bacek jednak chyba nie można powiedzieć że dotyczy to każdej realizacji bez wyjątku.
Sam problem wynika z tego że lakierowa matryca ( w sumie to materiał na matrycę) jest miękka i plastyczna. Rylec musi być rozgrzany do odpowiedniej temperatury żeby dobrze nacinał. Coś z tą temperaturą nie tak, albo z gęstością upakowania rowka spowoduje że masa lakieru płynie niejako i odkształca sąsiednie obszary. Lepsze >lakiery i lepszy operator który nadzorował proces nacinania tym mniejsze echo albo jego praktyczny brak. Lekarstwem 100% jest bezpośrednie cięcie na metalu, DMM gdzie matrycę otrzymujemy wprost bez jakichś galwanizacji lakieru itd...
Ja tutaj jednak pisałem o tym że echo czy tam preecho nie pokrywa się z tym co jest na sąsiednim zwoju rowka wprost obok rysika. Jest jakby poślizg na prawie pół obrotu płyty. Czyli to preecho nie wynika z cechy wrodzonej cięcia na lakierach tylko to musi być preecho spowodowane czymś innym. Najłatwiejsze dla mnie wytłumaczenie to takie że preecho pochodzi z taśmy matki. Nic w tym szczególnego przecież że wiele taśm bez trudu magnesuje się odrobinę z sąsiedniego zwoja taśmy.
No jakby tam nie było vinyl da się lubić :)
Chociaż gdzieś tam w czeluściach neta natrafiłem na bloga w którym autor z żarem wiary w oczach pastwił się wprost, torturował vinyl jako zło wcielone które należy spalić na stosie razem z jego wyznawcami. Wymieniał wszystkie wady tego nośnika , jakieś wykresy , pomiary wstawiał o których wie każdy winylowiec hehehehe. Że to szumi, trzeszczy i inne tragiczne zjawiska występują a sami użytkownicy jakichkolwiek gramofonów to cepy o nieskończonej głupocie którzy ulegli podłemu podstępowi wytwórni muzycznych.
Oczywiście wytwórnie robią to dla kasy.
No a jakżeby inaczej heheheheh. Rozumieć trzeba że streaming jest za darmo albo wcześniej CD rozdawali za darmo.
Czy to aż tak trudne do pojęcia dla niektórych? Że można lubić vinyl nawet jeżeli wydłubywało się DAC-i i inne takie >całkowicie cyfrowe źródła dźwięku o cudownej czystości.
Kurna, nie wiem. Ja gramofon miałem gdy wytwórniom na myśl nie przychodziło żeby reanimować te tragiczne techonologiie typu płyta czy zapis magnetyczny.
.....Dobrych parę lat temu w sklepie ze starociami stała wieża , firmy Kenwood z topowym gramofonen. Z tak zwanej złotej ery, naprawdę wypasiona była na oko.
Do niej był nie z gruchy ni pietruchy magnet , słynny Nakamichi Dragon który wyglądał jak dopiero co wyjęty z pudełka a w jego głowicy można było oglądać własne pryszcze na nosie. Kosztowało w sumie grosze. Ponieważ już jakiś tam swój sprzęcior miałem niezły to jakoś mnie nie ruszało specjalnie. Jednak na drugi dzień polazłem do sklepu. Wzmacniacza i gramofonu już nie było a Smok został z tunerem.
Na trzeci dzień postanowiłem że kupię Smoka, wziąłem kasę i co? A no jakiś ktoś kupił wcześniej.
A ja sobie w brodę pluję za każdym razem gdy sobie to przypomnę.