Cd Philipsa taki sobie niski podstawowy model, ale z napędem CDM 4.
Sprawdzałem go ostatnio na różnych płytach i w sumie nie czytał mi tylko jednego modelu cdr, czyli jak na tak stary model to wypas, bo w sumie w tej obudowie to niezły staruszek się schował.
Mając na uwadze to że dawno nie lutowałem nic, zamarzyłem sobie że wymienię mu capy i zrobię jakąś lewatywe czy koronoskopie.
Idąc tym pomysłem rozebrałem go w puder ....
Capy a zwłaszcza te leżące okazały się szrotem, wartości jak z losowania totolotka, a jak w sumie miałem płytkę na wierzchu to wymieniłem wszystkie.
Co więcej, w stabilizatorach zauważyłem zimne luty, przy gniazdach audio także i jeszcze gdzieś tam.....a przy przełączniku pękły ścieżki przy oczkach, no taki staruszek...
Także trochę lutów było do poprawki, więc prace się przedłużyły.
Czy warto było? Cd gra bardzo ładnie, bez przebarwień i kolorystyki i podbić......płyta BJH - Face to Face zagrała jak ze swoich lat klimatycznie.
Nie powiem czy zabiegi recapu zmieniły brzmienie na lepsze bo to nie jestem audiophilem.... i nie odczuwam hiperprzestrzeni ponaddźwiękowej.......
Potem płyta z utworami Vivaldiego, złota Mifa, nieźle jak na Philipsa, odleciałem w skrzypki......w 4 pory roku