Narzuca się odpowiedź: te najbardziej pancerne, bo na bezludnej wyspie jak się coś zepsuje...
Ale poważnie. Pytanie jest o tyle ciekawe, że prowokuje do zastanowienia się czego właściwie słucham i jak. Kiedyś miałem fazę analityczną - im więcej szczegółów tym lepiej. Dziś już nieco inaczej na tę rzecz spoglądam - najbardziej mnie pociąga barwa i wgląd w nagranie, bycie tam. Dla kogoś innego przestrzeń będzie grała największą rolę, jej wielkość, rozmach, separacja instrumentów. Albo uderzenie i masa dźwięku. Oczywiście wszystkie te aspekty są ważne, ale dość często zdarza się, że jeden z nich staje się najbardziej zasadniczy w zależności od jakości danego nagrania. Wczoraj np. słuchałem nagrania muzyki organowej, które tylko jedne z moich słuchawek sensownie zaprezentowały (czytaj: uratowały nagranie).
Nie jestem pewny czy ta uwaga podważa zasadność odpowiedzi typu: jedne słuchawki wystarczą, o te właśnie. Ale - powtarzam się - pytanie dotyka ciekawych aspektów naszej codziennej czynności: co w odbiorze muzyki jest dla mnie kluczowe i dlaczego.