Skoro o wilku mowa....
Wczoraj przyszły Cornwalle. Po 3 miesiącach, z czego 1 zeszedł na ustalenie formy płatności i przelew oraz podróż po USA, a reszta na transport do Polski oraz urząd celny. Ale w końcu są. Powiem tak - gdyby nie względy pozamerytoryczne, kobieta z miejsca wystawiłaby mnie razem z nimi za drzwi. Ale że ostatnio z pewnych względów robię za świętą krowę, to nie musieliśmy nocować pod mostem. Cornwalle są olbrzymie - od razu dostały ksywę Wiatki. I takie, k... są. Na szczęście kupiłem naprawdę ładną i dobrze utrzymaną parę, bo sądząc po zdjęciach na eBayu większość nadaje się od razu do remontu.
Posłuchałem ich wczoraj i trochę dziś rano. Niestety, na poważniejsze słuchanie będę musiał poczekać, bo nie będzie mnie co najmniej tydzień. W dodatku odtwarzacz CD mi szwankuje.
Pierwsze wrażenie? Totalna załamka. Bez żartów. Dźwięk misiowaty - dół zdominował wszystko, reszta bez życia, zero dynamiki. Jak spod kołdry. Dokładne przeciwieństwo tego, czego po tych głośnikach oczekiwałem. Wręcz niemożliwe. Powiem szczerze, że nie wiedziałem co robić, bo wcześniej je rozkręciłem i wszystko w środku wyglądało wręcz świetnie. Same głośniki ustawiłem tak, jak generalnie się zaleca - w rogach i skręcone mocno do środka. Koszmar - tyle zachodu i czekania, żeby otrzymać głośniki, które tak naprawdę chciałem od razu odpiąć, że o frajdzie ze słuchania nie wspomnę. W dodatku, jak się tego pozbyć? Przecież każdy potencjalny kupiec po minucie odsłuchu podziękuje za gościnę...
Po kilkunastu minutach zdecydowałem się na reorganizację pokoju, ponieważ początkowo Cornwalle postawiłem w odległości niecałych 3,5 m od siebie, prawa w rogu pokoju, a lewa oddzielona od drugiego rogu wysoką komodą. I ta komoda wyleciała, a kolumna poszła w róg - prawie metr dalej. Przy okazji odsunałem głośniki kilka centymetrów od rogu. I.... leeeeepiej, duuuuuużo lepiej. Bas trochę się schował i ucywilizował, pojawiła się wreszcie dynamika i instrumenty. To jeszcze nie było to, ale np. fortepian zagrał z taką skalą i siłą, że choćby dla niego samego warto było Cornwalle sprowadzić. Bębny i trąba też zagrały całkiem fajnie, choć oczekiwałem więcej. O dole nie ma co mówić, bo po prostu było go dużo za dużo.
Dziś z rana kolejna zmiana - mocno wysunąłem głosniki z rogów - na kilkanaście centrymetrów od każdej ściany. I wreszcie zagrało!!! Dynamika, siła dźwięku, realność wszystkich instrumentów. Radość ze słuchania muzyki niesamowita! Wszystko, każda płyta nabrała prawdziwego życia, świeżości. Dźwięk jest jednocześnie lekki i pełen siły. Czysta muzyka! Jedyne zastrzeżenie jakie pozostało, to jednak trochę zbyt duży bas. Nie żeby przeszkadzał, ale jednak. Może to trochę moje przyzwyczajenie, bo wcześniej grałem na monitorach z bardzo małym basem. Zobaczymy....
Więcej napiszę za tydzień, dwa. Choć nie jestem pewien, co tu więcej można napisać - po prostu gra i buczy. Cieszę jak dziecko każdą chwilą muzyki i z bólem serca wyłączam sprzęt, kiedy po pół godzinie odtwarzacz CD odmawia współpracy i muszę dać mu 1,5-2 godziny na "ochłonięcie" (prawdopodobnie jakiś kondensator).
Na zakończenie powiem tak - ze względu na rozmiar Cornwalli oraz konieczność rozsunięcia ich wyraźnie na ponad 4 m, prawdopodobnie nie nadają się one do pomieszczeń mniejszych niż 20 m2. Nawet w takim pomieszczeniu to zdecydowanie "zauważalne" meble. Ale jeśli ktoś się zdecyduje, i żona nie zadzwoni po psychiatrę, to dźwięk wynagrodzi wszystko.