SUSVARA I ORFEUSZ
Dzięki niesłychanej uprzejmości Włodka obcowałem z Orfeuszem, tzn. pełnym zestawem HEV90/HE90, przez ładnych kilka tygodni. Naprawdę nie wiem, kto z nas jest większym wariatem... Nie będę tego wątku rozwijał. Włodku, raz jeszcze Ci dziękuję!
Susvary słucham od ponad pół roku, a na dłuuugo wybieranym zestawie dzielonym Pass Labs XP12/XA25 - od połowy marca. Można powiedzieć, że przywykłem do tego dźwięku. Zanim zdecydowałem się na obecny zestaw, to się - ho-ho-ho! - napodniecałem, o wszystkim można przeczytać w niniejszym wątku. Najkrócej mówiąc Susvara gra dźwiękiem otwartym, mocnym, precyzyjnym, szybkim, realistycznym, angażującym itd. Przestrzeń i balans tonalny uważam za jej najmocniejsze strony.
Już raz wcześniej się zdarzyło, u Włodka właśnie, bezpośrednie porównanie z Orfim, ale wówczas na nieoptymalnym wzmacniaczu, przez adapter iFi iESL, i bardzo krótko, bo ostatni pociąg zaraz odjeżdżał. Z porównania wyszedłem jednak zbudowany, że Susvara gra ambitnie i całkiem nieźle. Jakiś czas potem pominięcie adaptera było pierwszym krokiem milowym w otwarciu brzmienia Susvary, napotkanie zaś zestawu Passa - drugim. Ponowny sparing z Orfeuszem był nieunikniony, jego wynik - niejasny, a nadzieje - ogromne. Moje oba Staksy, SR-009 i SR-007 mk1, grają całkiem miło, ale Susvara je w moim odczuciu przyćmiewa. Przynajmniej w warunkach, na jakie mnie obecnie stać, czyli przez zwykły adapter, choć zacne wzmacniacze owszem podłączałem.
Tyle tytułem wstępu. Orfeusz przyjechał i zabrałem się do roboty. Zanim jednak do porównań doszło, postanowiłem Orfeusza posłuchać przez tydzień, żeby przywyknąć, bo tym razem pośpiechu nie było. I jak to wyszło? Otóż dźwięk Orfeusza zaakceptowałem dopiero... na trzeci dzień. Dwa pierwsze stały pod znakiem wątpliwości: Czy rozjaśnienie sceny i jaskrawa góra są w porządku? Czy przypadkiem większość nagrań nie zakłuje w uszy? Czy nie za mało masy w tym dźwięku? Czy aby na pewno nic tu się nie popsuło? Nie żeby coś źle grało, ale grało na tyle inaczej, że musiałem się mentalnie przestawić. No więc na trzeci dzień słuchałem już spokojnie, rozterki minęły, a dźwięk Orfeusza w pełni się obronił na wszystkich składach instrumentalnych i realizacjach nagrań. Ostatecznie nic w uszy nie zakłuło (do tego jeszcze wrócę).
Siódmego dnia posłuchałem Susvary. Ekhem... porażka. Ileż mułu naniosła ta woda! Jakże grubym pędzlem wszystko namalowane! Jakież niezgrabne ręce ten pędzel trzymają! Szybko dałem sobie spokój i wróciłem do Orfeusza na następne kilka dni, godząc się ze sromotną przegraną. Po kolejnym tygodniu zajrzałem do Susvary raz jeszcze i na dłużej, na dzień cały. Może nie jest tak źle, pomyślałem. Wszystko gra miluśko, ciepluśko (nie do wiary: miesiąc wcześniej ratunku szukałem w SR-007 tak mi było zimno w niektórych nagraniach!), ok, czasem dźwięk nie chce się odkleić od instrumentu, ale przestrzeń otwarta na oścież, więc jakoś się toto od innych dźwięków jednak separuje... Dopiero teraz zacząłem przerzucać się słuchawkami i zauważyłem ciekawą rzecz - potwierdzoną później przez znajomego: przechodząc z jednych słuchawek na drugie - zawsze czegoś brakuje! Z Susvary na Orfeusza - energii i ludyczności. Z Orfiego na Susvarę - wyrafinowania i absolutnego wglądu w nagranie. Jednak uczciwie muszę przyznać, że powrót do Susvary był - jak dla mnie - zawsze dużo boleśniejszy. Na tym owo nieszczęsne porównanie zakończę.
Lecz zanim zamknę temat, opiszę dźwięk Orfeusza własnymi słowami, bo w napotkanych dotąd relacjach zawsze mi czegoś brakowało. Tak więc dźwięk Orfeusza jest jasny, a bywa, że jaskrawy, jednak nigdy nie przejaskrawiony i (prawie) zawsze cudownie zbalansowany resztą pasma. (Tu przyznać muszę jeden jedyny minus: realizacja nagrań kwartetów smyczkowych zbyt często okazywała się problematyczna, tak jakby wiolonczele nie równoważyły przerysowanych skrzypiec - dziwne!) Zatem jesteśmy wystawieni na wysokie słońce, wszystko mocno oświetlone, doświetlone, ale upału nie ma, drzewa dają przyjemny chłód, ponadto ni stąd ni zowąd powiewa bryza. Klimat, powiedziałbym, śródziemnomorski. Dalej: dźwięk jest delikatny, prawie kruchy, choć jak trzeba - potrafi uderzyć; wówczas jesteśmy zdziwieni, że ten papier zarysowany cieniutkim rysikiem tak mocno nas walnął - dźwięk jest ażurowy i jednocześnie mocny. Muzyka perkusyjna - mam tu na myśli utwory na zespoły perkusyjne, jakich w muzyce współczesnej klasycznej bez liku - wywołuje zawroty głowy. Obok siebie, jednocześnie, występują nieprawdopodobne współbrzmienia: ciche i głośne, lekkie i ciężkie, zwiewne i zwaliste - a wszystkie podane z niezwykłą łatwością. Dźwięk jest wielki, wysmukły i jakby strzelisty, wyciągnięty do góry, a słowo „strzelistość” - w szczególności porównując z Susvarą i Staksami - po prostu się narzuca. Wszystko brzmi jakby uniesione wyżej, jakby „sufit” był wyżej. Przestrzeń jest duża i muzyka dzieje się bez ograniczeń architektonicznych (w tym aspekcie Susvara idzie równie daleko). Instrumenty są wyraźnie odseparowane zarówno przestrzennie jak i brzmieniowo, zatem śledzenie poszczególnych instrumentów, również w grupach homogenicznych (np. smyczków, głosów chóralnych, organowych) jest niezwykle łatwe i ciekawe. Separacja (definicja?) samych dźwięków jest zjawiskowa (transjenty?), wszystko wybrzmiewa z lekkością, szybkością, precyzją, i na bogato, tzn. otrzymujemy niesłychaną ilość szczegółów. Wyjątkowa przestrzeń i artykulacja powodują, że jesteśmy totalnie w dźwięku zanurzeni, utwory grane na żywo powalają realizmem. I na koniec bardzo ważny dla mnie aspekt: dźwięk jest niezwykle zdrowy, przez co rozumiem dwie rzeczy: nagromadzenie tych wszystkich bodźców i zjawisk akustycznych nigdy nie męczy (lokalnie, w danym momencie) a uszy nigdy się nie nużą (globalnie, w dłuższej perspektywie). Nawet po wielu godzinach nigdy nie miałem uczucia zmęczenia, coś, co regularnie mi się zdarza na innych słuchawkach. Do tej pory myślałem, że po latach używania słuchawek nabawiłem się choroby „zawodowej” i przewrażliwienia uszu, a tu się okazuje, że chodzi o coś innego. Nie wiem o co, ale podejrzewam, że brak zniekształceń ma tu zasadnicze znaczenie. Może również (albo z tego właśnie powodu) na Orfeuszu słucham po prostu ciszej. Na Susvarze mogło się wydawać, że obnażyliśmy słabości realizacji nagrania, dotarliśmy do ściany, do kresu możliwości odwzorowania dźwięku i żadne szkło powiększające nic już nie zwojuje, odwrotnie - tylko zaszkodzi i powiększy problemy. A tymczasem Orfeusz od tych trudności abstrahuje, ze złogów wydobyta jest nowa informacja a stosunek sygnału do szumu się zwiększa. To jest zjawisko zupełnie wyjątkowe: nawet ze źle zrealizowanych nagrań - czy to z powodu brudów wyłapanych przez słabo izolowane mikrofony, czy też z tragicznie przeprocesowanych na stole mikserskim - w każdym przypadku Orfeusz wydobędzie piękno. Jakbyśmy zawsze otrzymywali nagranie zmasterowane na nowo. Owszem, najpierw trzeba przywyknąć do wspomnianej wcześniej delikatności i jaskrawości, ale ona - podkreślam - zupełnie nie boli. Fenomen!
Krótko: Orfeusz jest dziełem geniusza, choć i on potrafi przesadzić (przerysowanie smyczków!). Nie oczekuję od słuchawek naturalizmu, uważam, że to nie możliwe, dźwięk na żywo jest po prostu inny i w świecie audio zgadzamy się na pewną konwencję jego prezentacji. Jednak Orfeusz jest mistrzem realizmu, który rozumiem jako wgląd w nagranie, i robi to w zjawiskowy sposób - jeśli kłamie, kłamie najpiękniej i przekonująco. Chciałoby się mieć czasem dźwięk masywniejszy, ale z łatwością ten brak wybaczamy.
A Susvara? Gra pięknie, beztrosko, mocno, wspaniale definiując przestrzeń, ale to jednak niższa liga. Trudno. Za kilka dni o wszystkim zapomnę i znów nie będę umiał sobie wyobrazić, jak można zagrać lepiej.
Acha, jeszcze jedno: słuchawki HE90 są bardzo lekkie i wygodne. Nie znam słuchawek równie wygodnie leżących na głowie i przyjaznych dla uszu, może HD800, ale słuchałem ich rzadko i zawsze krótko. Natomiast wzmacniacz HEV90 jest po prostu piękny – zdjęcia, moim zdaniem, tego wrażenia nie oddają.
Posłowie: Powyższy tekst napisałem dwa tygodnie temu. Wczoraj Orfeusz wyjechał i od wczoraj słucham na Susvarze. I co? Miodzio! Nie ma efektów ubocznych odstawienia Orfeuszowego narkotyku. Domyślam się, gdzie co mogłoby zagrać ciekawiej, ale do diaska – Susvara jest świetna!