SR-Lambda Signature
Pierwsze i ostatnie takie Lambdy. W 1987 roku model SR-Lambda Signature umocnił pozycję Stax-a w segmencie słuchawek High End. Zastanawiałem się nie raz, nie dwa, co sprawia, że przy identycznym kształcie driverów można uzyskać tak różne brzmienie.
Według oficjalnych informacji Japończyków w tym modelu użyto cienkiej membrany o grubości jednego mikrona. Ale czy to wystarczyło? Raczej nie. Przecież w Sigmach Pro też była identyczna folia, a jednak znacząco ustępują Signature. Wybitne brzmienie SR-Λ Signature to moim zdaniem suma wielu składowych. Nie bez znaczenia musiały być: materiał z którego wykonano membranę i statory, powłoki tych drugich, odstęp pomiędzy statorem a membraną.
Kolorem stanowią zapowiedź SR-Omegi i SR-Sigmy Pro. Tylko te trzy pary słuchawek miały ciemno brązowy kolor, gustownie dopasowane earpady i kabel. W tych Lambdach po raz pierwszy użyto pozłoconych pinów wtyczki.
W dołączonej instrukcji obsługi Signature Stax przemilczał jedną ważną kwestię. Nie ostrzegł posiadaczy tych słuchawek, że przy ich używaniu czas się zatrzyma. A tak na poważnie, to doznania towarzyszące słuchaniu muzyki będą wyjątkowe. Nie musimy wytężać słuchu, aby rozpoznać wszystkie detale w odtwarzanym utworze. Nie musimy skupiać uwagi, aby poustawiać instrumenty na scenie. Nie musimy szukać holografii, aby poczuć atmosferę sali koncertowej.
Moim zdaniem SR-Lambda Signature zasługują na podium w rankingu wszystkich słuchawek w dziejach Stax-a.