Pomyślałem sobie w dobie wirusa i końca świata, że stworzę miejsce dla wąskiego grona miłośników muzyki trudnej.
Bez podziału na gatunki . Dlaczego na tym forum?
Bo są tu ludzie piszący w ciekawy sposób o współczesnej muzyce awangardowej, wywodzącej się z muzyki klasycznej.
Moja wiedza przy ich jest tak znikoma, że nie ośmielam się tam zabierać głosu .
Słucham takich kompozytorów jak Penderecki, Brian Ferneyhough, Krenek, czy węgierskich jak Iancu Dumitrescu.
Ale, z racji różnych wiatrów mających wpływ na naszą psychikę, słucham także dokonań artystów zupełnie innej bajki, jaką jest bajka o death metalu. Paradoksalnie deathmetalowa muzyka niesie słuchaczom ukojenie i uspokojenie. Wiem, jak to brzmi.
Ale to prawda.
Nie sposób pominąć dokonania muzyków jazzowych, oczywiście przenosimy się do piwnicy, gdzie można usłyszeć tych, którzy rzekomo grać nie potrafią. Czyli free jazz kurka wodna rządzi!!!
Właśnie... Dla wielbicieli jazzu głównego nurtu muzycy free to śmieciarze, co grać nie potrafią. Błąd panowie. Free jazz to najgłębsza forma sztuki, kiedy to artysta nie liczy się ze sobą nawet, bo kategoria zarobku schodzi na dalszy plan. Czy w dobie konsumpcjonizmu nie ma piękniejszej drogi?!? Drogi życia?!
To współcześni mnisi, ich przekaz jest silniejszy od śmierdzących dostatkiem, obrzydliwych pasibrzuchów zwanych biskupami....
Tak Panowie i Panie... Ja pierdolę, tylko w tym życiu zostaje Muzyka...
Zatem nie chciałbym , byśmy ograniczali się do określonych gatunków. Muzyka to życie, to określona filozofia. Kiedy uprawiam sport, nie odcinam się od świata słuchawkami, by te mnie przenosiły w mój bezpieczny egoistyczny ogródek, gdzie liczę się ja i moja rodzina, ewentualnie mój pies. A sąsiadowi wacek w dupę.
I tak mijam kolejnych ludzi, a każdy ze słuchawkami na uszach w swej samotności coraz bardziej nieszczęśliwy.
Dlatego zrezygnowałem ze słuchawek.
Tych używam tylko w domu.
Na ulicy z racji miłości do muzyki słucham ulicy. Nie ma piękniejszych dźwięków nad życie. Świeże powietrze, szum wiatru, głosy ludzkie, szczekanie psa... Kto by stworzył większe dzieło? Nawet John Cage by nie napisał.
Boję się tylko jednego.
Boję się, że to będzie klub jednego członka impotenta, czyli będą dwie osoby, ja i ja. Razem jaja w beretach.
Zapraszam serdecznie