Naprawiam dziś taki amplituner (w zasadzie to już bardziej "Kino Domowe"). Podobno przy głośnym graniu po jakmś czasie zaczynał zniekształcać, kiedy grał przy użyciu któregoś z filtrów, a po przełączeniu na zwykłe Stereo grał OK. Ja z kolei zaobserwowałem inne zachowanie - rzeczywiście po około godzinie głośnego słuchania z muzyki zrobił się "charkot", a po wyłączeniu muzyki, w głośnikach było słychać tylko brumienie/pyrkanie. Zauważyłem też wtedy, że enkoder działał tylko w jedną stronę - nawet, kiedy chciałem przyciszyć, Volume szedł w górę, ale działo się tak również po wyłączeniu wszystkich korekcji, na zwykłym stereo. Kiedy chwilę "ostygł", znowu grał przez chwilę normalnie, po czym znowu głupawka. Zauważyłem, że reagował na dotyk w miejscu złączniki od zasilania płyty głównej z płytą czołową. Dziś rozebrałem go, wyczyściłem (z przełącznikami włącznie), poprawiłem zimne luty (a było ich trochę), poskładałem, a tu na "dzień dobry" znowu głupawka :/ Tym razem inna - Zaczął normalnie grać, ale nie regulował głośności, choć dostawał jakiś impuls, po po ruszeniu enkodera w którąkolwiek stronę, pokazywał na wyświetlaczu "Volume 9". Nie reagował na dotykanie płytek w różnych miejscach, więc zimne luty raczej już odpadają. Więc wyłączyłem go, włączyłem ponownie, zaczął regulować Volume, ale znowu brumiał jak głupi... Więc kolejny "reset" - i nagle wszystko działa! Gra już ponad pół godziny i wszystko niby OK. Nienawidzę takich usterek, które "raz są, raz ich nie ma", bo można sobie kombinować... Jedyne, co teraz przychodzi mi do głowy, to sam procesor na płycie czołowej, który tym wszystkim steruje. Chyba, że ktoś jeszcze ma jakiś pomysł?... :(