Musiałbym się nacpać tego co oni żeby tam z nimi tańczyć i to w dodatku do tego :D To jest coś kiedy puszczasz jak chcesz się stoczyć w otchłań swojego umysłu na ciężkiej bombie wódkowo amfetaminowej i zaczynasz rozkmine typu:"zawsze jak siadam na kiblu i robię 2 to musi być też 1, ale dlaczego jak robię samą 1 to nie zawsze z 2?".
Tak mi się przypomniało a propo, kiedyś byłem w takim klubie w Czechach, jakoś to się nazywało, Piekło chyba. W Libercu. Jedna wizyta wyleczyła mnie z klubów i dyskotek. Muzyka tak głośno że nie słyszysz człowieka obok, narkotyki, obsrane kible, wóda, laski tańsze niz dziwki. Chociaż w sumie to pewnie mógłby być raj dla niektórych, ale ja spassuję. Muzyka taka w stylu "John Wick w klubie" jak najbardziej, ale na słuchawkach w domu ;)