Powtórzyłem sobie dzisiaj Diamonds & Pearls oraz Musicology - naprawdę fajne płyty.
Z kolei ja "Around The World In A Day ", "Purple Rain" i The Family (pierwsza płyta) na winylu.
The Family - "The Family" - uwielbiam tą płytę. "The Time" i "Madhouse" też rewelacyjne projekty Prince'a (tak na marginesie były to dla niego maszynki do robienia kasy, dla których sam tworzył dosłownie wszystko - muzykę, słowa, image itp., natomiast The Family stworzył z nieodwzajemnionej (wtedy) miłości do zjawiskowej Susannah Melvoin, później zrobił to jeszcze kilka razy z Vanity 6, Apollonia 6 i dla Carmen Electry, ale mimo ciekawych aranżacji Prince'a nie da się słuchać rapującej Carmen).
Co do dragów, to z tego co czytałem raczej omijał ten temat i niewiele jest osób, które widziały go z kieliszkiem wina, nie mówiąc już o libacjach. Prowadził się przyzwoicie :) Nie wiem jak było w ostatnich latach - w dragi ponoć można wpaść w jeden dzień. Dla niego muzyka była wszystkim, a największą jego wadą było, moim zdaniem samouwielbienie. Polecam przeczytać jego biografię wydaną chyba w 2014 lub 2015 roku. Do tego warto zobaczyć film biograficzny o Jamesie Brown'ie, który był dla Prince'a guru i od niego sporo rzeczy zapożyczył.
Tak mi się na sentymenty zebrało...
Jutro jest Record Store Day w Katowicach i mam nadzieję na coś ciekawego trafić ze stajni Księcia ;)
Apollonia 6 - Sex Shooter