Mnie gacie spadły, gdy zupełnie znienacka odkryłem free jazz. Nie mogłem się nasłuchać, potrzebowałem tego jak powietrza, chłonąłem jak wariat przez ponad pół roku, wszystko inne w tym czasie odrzucałem. Dziś niestety mi to przeszło, free funkcjonuje jako jeden z wielu gatunków, niemniej jednak mainstreamu jazowego słuchać nie potrafię, wyłączając śpiew.
Free to bardzo pojemne pojęcie, wiele dokonań muzycznych tu się kryje, współcześnie często ta muzyka ma wiele wspólnego z kameralistyką , z muzyką poważną, czy elektroniką.
Z racji pory roku przykład radosnego grania, pełnego słońca i radości. Zawsze , gdy mam gorszy nastrój, ta płyta mnie rozwesela. Oto pierwszy utwór. Zaczyna się groźnie, potem jest jeszcze goręcej