Ponura rzeczywistość jest taka, że większość magnetofonów dziś ląduje na wysypisku, żeby wiedzieć gdzie i kiedy, to nie jednego Dragona i inne cuda można by wygrzebać. Umarł dziadek, albo stary sprzęt stoi po stryju od wielu lat w piwnicy i trzeba posprzątać. Przecież nawet handlarze, którzy przywożą do Polski te cuda, przeważnie nie widzą co mają. Dopiero druga tura łowców czesze co lepsze perełki. Co wymagać od przeciętnego człowieka w Niemczech czy Holandii, żeby się zastanawiał co to za graty zostały po kimś?