TC-K770 ES stoi już u mnie w domu :)
Najpierw powiem, że jest PIĘKNY! Niby nic specjalnego, niby zwykły magnetofon, a jest zaprojektowany z takim smakiem i elegancją, że robi bardzo duże wrażenie. Błyszcząca kieszeń to rewelacyjny pomysł, do tego bardzo ładny, choć mniejszy niż myślałem wyświetlacz. Elegancki panel, wszystkie potencjometry bardzo przyjemnie chodzące, dobrze się je czuje pod palcami. Klasa. Do tego stan magnetofonu jest praktycznie idealny, poza małym, prawie niewidocznym wgnieceniem (chyba ktoś mu przywalił...) obok loga firmy, nie ma żadnych, najmniejszych ubytków. Na pierwszy rzut oka wygląda jak nieużywany.
Jeśli chodzi o dźwięk, to nie mam zastrzeżeń, gra naprawdę świetnie. Dźwięk jest głęboki, ciepły, nasycony, z szeroką sceną i świetną stereofonią. Ma znakomity bas (którego tak mi brakowało w Pioneerze CT-737) i czystą, wyraźną, ale nie męczącą górę. Trzystopniowa kalibracja pozwala zresztą wszystko bardzo precyzyjnie ustawić.
Ale jedna rzecz mnie niemile zaskoczyła - fatalnie odtwarza taśmy nagrywane na moim Pioneerze CT-737. Stłumione i "pogniecione" wysokie, w ogóle się tego nie da słuchać. A to dziwne, bo Pioneer ma z tego co widać po plombach fabryczne ustawienia głowic.