Ktoś tam wyżej napisał, że w nałóg magnetofonowy łatwo wpaść... i to jest święta racja! Nie sądziłem, że tak mnie to dopadnie. Kupuję, bawię się, sprzedaję, wymieniam na inne. Najpiękniejsze są odkrycia, takie jak niezwykle cieszący mnie ostatnio Sony TC-K75. Niby nie jest to deck z najwyższej półki, a bez wstydu stawiam go koło legendarnego Akai GX-75 - bo jest po prostu rewelacyjny! Miło zaskoczył mnie też Onkyo TA-2500, przepiękny sprzęt w stylu lat 80-tych, który górą pasma mógłby zawstydzić niejeden uznany magnetofon. Spełniłem też ostatnio marzenie sprzed lat i nabyłem sentymentalnie Arię, która dała mi więcej radości, niż niektóre znacznie bardziej cenione urządzenia - bo ma wspaniały klimat i piękne, ciepłe brzmienie.
Podliczyłem swoje magnetofonowe wydatki z ostatniego miesiąca i się załamałem sumą. W rezultacie wygląda u mnie jak w serwisie audio albo muzeum, wszędzie stoją porozstawiane magnetofony - i świetnie się z tym czuję. Mało tego, już myślę jaki będzie mój następny zakup.
To nieuleczalna choroba. Ale piękna.