Sorry, pitolenie. Żeby załapać się do roboty w laboratorium sensorycznym, trzeba wykazać się minimum czułości zmysłów. Dla przykładu (podstawowego): stawiają przed delikwentem zestaw szklanek z wodą i cukrem, przy czym cukru jest różna ilość. Delikwent ma za zadanie uszeregować szklanki wg odczucia słodkości. Różnice w ilości cukru nie są duże, łatwo nie jest.
I nie ma presji czasowej, może smakować do woli, nawet dolewkę dostanie. W testach ABX też nie ma presji czasowej, można sobie słuchać do woli.
W audio- nie bo czas, nie bo presja, nie bo pogoda, nie bo zła bielizna, itp. podobne wymówki. A kto więcej ryzykuje, taki sommelier zgarniający kupę kasy rocznie za plucie winem, czy biedny audiofil, który ma rozpoznać co gra? Dla podpowiedzi, sommelierom zazwyczaj się udaje.