Lancaster, po prostu też uważam że najfajniej gra na żywo, na koncertach.
Nie chcę wpaść w pułapkę firmowego brzmienia określonego zestawu, nie chcę do końca życja wymieniać kabli kabelków sieciówek doszukująć się mikrozmian w brzmieniu. Zestaw albo sprawia frajde albo nie.
Niestety muzyka na żywo ma tę wielką przewagę, oprócz tego że jest na żywo, że jej słuchaniu towarzyszą emocje związane z samym wydarzeniem muzycznym a te dodatkowo wpływają na pozytywny odbiór.
Ja w Polsce tylko dwa razy słyszałem zestaw który mógłbym wstawić do domu i zapomnieć o DIY, raz dawno temu w pokoju Qba małe monitorki zasilane nieznanym (prawdopodobnie DIY) wzmacniaczem, i całkiem niedawno Lyngdorf Stenway
niestety mam tak, że nie potrafię w kiepsko brzmiących zestawieniach odkryć ukrytego w nich potencjału, albo gra albo nie, dlatego też staram się unikać odsłuchów podczas wystaw
a co do artystów których nie da się posłuchać na zywo ... myslę że bardziej chodzi tu o oswojenie się ze specyfiką dźwięku koncertowego niż parcie za wszelką cenę do chodzenia na wszystkie koncerty i poważanaie tylko owych
jesli chodzę/chodziłem na koncerty żyjących artystów, to jestem w stanie choć w części wyobrazić sobie jak mógłby brzmieć na żywo Jimi, słuchając jego płyty w domu chcę własnie tak to usłyszeć.
i też sądzę że w tubach drzemia największe prawdopodobieństwo sukcesu