Sporo wody upłynęło w rzece od kiedy obcuję z nowymi tubami. Moje spostrzeżenia na temat różnic do wymiarowo podobnych JMLC350 nie ulegają zmianie, ale chciałbym podkreślić co najbardziej odczuwam po czasie. Choć różnice nie są duże, to muszę jeszcze raz wypomnieć zawężenie sceny w całym paśmie, szczególnie przy wyższych tonach i to odrobine odczuwalne przykucie brzmienia do kolumn. Ale zwiększona bezpośredniość brzmienia, taka lepsza namacalność dźwięków, znacząco zwiększa przyjemność każdego odsłuchu.
Przetestowałem także niższe cięcie, teraz mam 350Hz zamiast 520Hz. Różnica oczywiście odczuwalna, ale czy warta zmiany? JMLC jest ładniejszy no i łatwiej go zgrać z jakąkolwiek obudową, dzięki sporo mniejszej głębokości.
Więc nie zdecydowałem się na przejście z JMLC na Tractrixa ;)