Audiohobby.pl

Ambot - A

sandacz

  • 268 / 4340
  • Zaawansowany użytkownik
08-12-2015, 11:50

2013
Dwuosobowy projekt muzyki w 100% elektronicznej. Inspiracja latami '90., gdy powstawał i muzyczne triumfy na kanwie elektroniki święcił nurt IDM, czyli intelligent dance music. Prekursorami byli np. Aphex Twin i Autechre. Syntetycznie ujmując: wariacje nt. rytmu i nieskończonych możliwości tworzenia tzw. bitów, przy jednoczesnym niezapominaniu o warstwie melodycznej.

Muzyka polskiego duetu doskonale wpisuje się ww. definicję. Faktura jest niezwykle gęsta, obfitująca i w pojedyncze dźwięki, i w plany brzmieniowe. Podstawą jest oczywiście rytm i jego iście paranoidalne rozedrganie, jednak na jego bazie rozgrywa się godna pochwały praca motywiczna. Owe motywy są bardzo proste - by nie powiedzieć prymitywne - bo niekiedy nawet dwudźwiękowe. Cały kunszt polega na szydełkowaniu coraz to nowych melodycznych kontrapunktów dla tych prostych komórek dźwiękowych. Początkowa "teza" jest coraz bogaciej (choć cały czas lakonicznie) dookreślona i obgadywana, jednak nigdy z widoku nie znika jej treść, istota.
Jaki emocjonalny wydźwięk niesie ta misterna, bardzo zdyscyplinowana aranżacyjnie i fakturalnie muzyka? Głównie ciemne klimaty, a co najmniej refleksyjno-melancholijne. W #1 odkrywa się przed nami bezmiar wszechświata i automatycznie nasuwające się pytania o życie pozaziemskie. #3 z bezwzględnością terminatora ukazuje syzyfowość ludzkiego wysiłku czy też, w wersji dla optymistów, nieustępliwość, heroizm woli i walki. Końcowy #6 to z kolei muzyczne zobrazowanie klinicznego stanu lękowego. Obsesyjnie powtarzany motyw melodyczny i rytm, który nie zawsze mieści się w takcie, kuleje, błądzi, krzyczy... Utwór ten już przy pierwszym przesłuchaniu skojarzył mi się z Requiem King Crimson z albumu Beat z 1982 r. Podobnie jak tam - mocny akcent na zakończenie. Odstępstwem od neurotyzujących klimatów jest #2. Tutaj po zwrocie akcji w okolicach 4'00'' mamy do czynienia z ekstatycznym wybuchem czegoś potężnie silnego i pozytywnego, dającego nadzieję. Cały czas jednak z kosmologią i filozofią w tle...

Na koniec drobny wątek audiofilski. Uroki dobrego sprzętu zwykło się odkrywać głównie na muzyce z "żywymi" instrumentami - jednak ja i tutaj dostrzegłem wyraźne pozytywne zmiany po zmianie wzmaka na Espressivo. Bity nabrały większej swoistości, a bogactwo planów wyraźniej się zaznaczyło.

Polecam ten album jako odskocznię od muzyki granej na "prawdziwych" instrumentach. Po początkowym oszołomieniu dźwiękową gęstwiną z czasem odkrywamy ścisłą dyscyplinę i surową kompozytorską konsekwencję leżące u jej podstaw.

https://etalabel.bandcamp.com/album/a
(ostatnie sztuki CD dostępne na serpent.pl)

SunDutch