Jedna płyta Niemena, Manaamu i cały Sikorowski. Reszta to popłuczyny. Po nowej fali, jak w przypadku Ciechowskiego, po beatelmanii jak w przypadku CG. Może jeszcze Grechuta - 15 udanych poetyckich utworów przez całe zycie.
Nie ma czegoś takiego jak polska muzyka. Jest tylko Chopin i Szymanowski dla paru zboków. Polska muzyka w światowej świadomości nie istnieje, jak czeska, serbska czy węgierska.
Polska w ogóle nie istnieje jako nośnik jakiejkolwiek kultury.
Te bełkoty tz. "Kina moralnego niepokoju", Kieślowszczyzna, znana dzisiaj tylko i wyłącznie krytykom kina, nie predystynuje nas do niczego.
Pozostańmy zatem, na niezłych grach komputerowych, powstałych ze złej literatury.