Jestem muzykiem a zawsze się zastanawiałem jak można tego słuchać. Rozmawiałem z wieloma muzykami np z filharmonii Narodowej. Oni jak mają grać to Pana Dareckiego to dostają czkawki. Najgorsze, że w szkołach muzycznych też karzą go słuchać. Chyba na zasadzie takiej, że trudno się przyznać że nie rozumiem takiej muzyki bo będę uważany za amatora. Sam trochę komponuję, lubie czasem poeksperymentować ale są jakieś granice.
"Są jakieś granice" ? Oh really ? A kto je wytycza/czył, i z jakiego powodu ?
U mnie granice wytyczają: własna wrażliwość i odbiorcze potrzeby. Rozumiem, że tego rodzaju subiektywne granice masz na myśli. No bo inne, obawiam się, nie istnieją...
"Rozmawiałeś z muzykami" ? :-)) I czego to niby dowodzi ? U muzyków jest tak jak w każdej dużej grupie zawodowej. Są ludzie ciekawi i miernoty, utalentowani i nieudacznicy, wrażliwi i zwyczajne muzyczne pustaki. A potrzeby estetyczne mają najrozmaitsze.
Poniżej "Symfonia na taśmę" Bogusława Schaeffera, twórcy, którego bardzo cenię. Jednego z ostatnich, żyjących wielkoludów polskiej kultury. Widziałem na żywca kilka jego dramatów, ostatnio kapitalny "Scenariusz dla nie istniejącego lecz możliwego aktora instrumentalnego", przeczytałem wiele jego książek muzykologicznych, no i mam cenny autograf z imienną dedykacją.
Tak czy owak, poniższa "preparacja dzwiękowa" przekracza moją subiektywną granicę wrażliwości muzycznej.
Penderecki, zgodzisz się chyba, to przy tym weselna muza do tańca.
:-)