Ale do sedna przejdźmy. Wzmacniacze w klasie D są wzmacniaczami impulsowymi. Tranzystory wyjściowe kluczowane są sygnałem wysokiej częstotliwości o zmiennej szerokości impulsu. Jak coś źle powiedziałem to mnie poprawcie. Sam Szanowny Przedmówca zauważył, że są to ultrakrótkie impulsy, z których każdy niesie znikomą moc a nie jeakieś wydumane setki watów (przynajmniej te najkrótsze). Jak to "do kupy" odłożymy na układzie cewka-głośnik to mamy interesujący nas sygnał. Czy takie wzmacniacze "sieją"? Przecież obciążeniem takiego wzmacniacza nie jest antena tylko cewka głośnika! Podobnie w przypadku przetwornicy impulsowej do jego zasilania. Owszem, niektóre płytki wzmacniaczy są ekranowane, ale nie wiem czy nie one są chronione przed wpływem zewnętrznych EMI.
Siać będzie przede wszystkim kabel głośnikowy, przez który będą latały impulsy o paśmie znacznie szerszym niż akustyczne. Po to więc są te dławiki wyjściowe, żeby ściąć składowe ponadakustyczne przynajmniej częściowo.
W temacie samych dławików - jak do tej pory zawsze widziałem nawijane na toroidalne rdzenie proszkowe, w dodatku na najtańszym materiale z proszku magnetycznego o przenikalności względnej 75 (kod pokrycia kolorowym epoksydem: biało-żółty). Na ile się taki dławik nasyci przy mocy znamionowej wydzielanej na najniższych częstotliwościach akustycznych, będzie zależało od jego gabarytów, trafności doboru ilości zwojów oraz rdzenia, itp. W każdym razie proszki magnetyczne mają zupełnie inną charakterystykę nasycania niż rdzenie ferrytu czy stali magnetycznej ze szczeliną. Rdzenie proszkowe mają bardzo krótki odcinek płaskiej charakterystyki przenikalności w funkcji prądu, i zaraz sobie łagodnie opadają. Taka charakterystyka jest niestety dla audio do bani, bo będzie wprowadzać zniekształcenia harmoniczne już na niewielkim wysterowaniu. Tak więc wydaje mi się, że dobry wzmacniacz w klasie D nie będzie tani, bo jakby chcieć podjeść na bogato i po bożemu, to by trzeba było zrobić dławik najlepiej na porządnej stali krzemowej albo jakimś amorfiku, ze szczeliną. Ta druga opcja lepsza na papierze, ale ma jedną wadę - magnetostrykcję. Po prostu amorfiki lubią grać, a stal będzie cicha. Ferryt odrzucam ze względu na dużą stratność przy małych przenoszonych częstotliwościach, poza tym ze względu na niską indukcję nasycenia dławik by poszedł w duży gabaryt względem stalowego.