Panowie, zostawić was tu na chwilę, a już potężnie narozrabiacie. ;) Nie wiem, czy ta dyskusja o polaryzacji nie jest trochę jałowa. Gdyż tak jest, jak escaflowne twierdzi: "...Inny miernik, inny wzmacniacz - inny wynik", co uzupełnił bym: "Inny miernik, inny wzmacniacz, inny LST, SRD czy WEE - inny wynik". Standardowe mierniki mają zazwyczaj ok. 10 MΩ oporności i to powinno jako tako do przybliżonego pomiaru starczać. Jestem też za poglądem escaflowne, że pomiar powinien odbywać się z włączeniem kondensatora między BIAS pin i masę - po czym należy "...Zmierzyć napięcie na kondensatorze szybkim miernikiem z zapamiętywaniem wartości Max...". Generalnie, czy pomiar da 560 czy 580 czy 600V, a praktycznie liczymy jeszcze 3-5% błędu, to po moich doświadczeniach dźwiękowo daje nieistotną zmianę, właściwie bez znaczenia. Co innego jak przyłożymy 500V Orfiego na membranę Staxa, odsłuch zmienia się wg mnie negatywnie. A w drugą stronę też już było - spritzer z h-f przykładał napięcie aż do 900V i pisał mi jak popsuł membranę...
W LST stosuję trzy diody Zenera o różnych sumujących się wartościach i daję Wam słowo - próbowałem z wieloma wartościami, a zostawiłem chyba optymalne. Wyliczone w zakresie błędu napięcie polaryzacji oscyluje 570 - 590V od egzemplarza do egzemplarza w zależności od wartości użytych elementów w ramach zakładanej tolerancji. Tak, zgadza się, kiedyś w LRT eksperymentowałem prosząc Petera o ok. 580V i 620-630V jako przełączanej polaryzacji, ale później stwierdziłem, że to nie ma specjalnie znaczenia dla jakości brzmienia.
Bardzo proszę tutejszych specjalistów - nie łapmy Wiktora czy kogo innego za słówka. Wiadomo przecież o co mu chodziło i Wiktor ma swoje ważne bogate doświadczenia, z których wszyscy korzystamy. Dyskusja jest pożyteczna, jeżeli nikt się nie wywyższa, a wprowadza informacje czy tezy, z którymi można kulturalnie polemizować.